Życie na huśtawce nastrojów
Robin Williams: „Dostałeś tylko jedną iskierkę szaleństwa. Jeśli ją stracisz, będziesz niczym”
Czasami boję się tego, że huśtawka moich nastrojów wymknie się spod kontroli zrywając z życiowych uchwytów i wyląduję na tamtym świecie wciągnięty w otchłań zapomnienia. Tak przynajmniej jest u mnie co jakiś czas odkąd pamiętam. Najpierw niczym nie spowodowana euforia i chęć do tworzenia, trenowania, chęć do życia! A następnie kompletny emocjonalny zjazd w dół do świata czarnych myśli i niezrozumiałe załamanie oraz zniewalające zniechęcenie.
Zawsze w takich momentach przypomina mi się mój ulubiony Robin Williams, który niestety już nie żyje, ponieważ 11 sierpnia 2014r. popełnił samobójstwo. W Sieci można znaleźć lakoniczne informacje, że miał depresję i problemy z alkoholem oraz narkotykami, dlatego postanowił się powiesić. Ale kiedyś trafiłem na bardzo obszerny materiał dotyczący jego choroby, czyli tej formy depresji na którą chorował, dlatego samobójstwo w jego sytuacji wydało mi się normalną sprawą, bowiem wahania emocjonalne jakie go dopadały, były nie do opanowania! To koszmar nie do przezwyciężenia, a najgorsze jest to, że człowiek dotknięty tą dolegliwością wie o tym, że kolejny emocjonalny zwrot w jego życiu nastąpi, ale za nic nie potrafi sobie z tym poradzić, po prostu nic nie działa!
Ja na szczęście nadal żyję licząc na to, że huśtawka moich nastrojów zbyt mocno się nie rozbuja i będę żył nadal. Przynajmniej do momentu w którym mój biologiczny zegar sam z własnej woli nie zgaśnie i uznając mnie jako organizm przeterminowany zakończy mój żywot.
Wspominam o tym, bo teraz jestem na euforycznej górce. Biegam nakręcony jak królik po koksie. W ciągu tygodnia nowych tematów do bloga napisałem kilka. Nawet wczorajszy trening z natłoku myśli jakie przychodziły mi do głowy, musiałem przerwać kilka razy, żeby je zanotować. A dzisiaj obudziłem się o czwartej rano, by zapisać to, co kłębiło mi się w głowie, budząc mnie tak wcześnie!
Dlatego martwi mnie to emocjonalne rozchwianie, czy aby nie jest coraz większe i większe. Bo nigdy natłok myśli mnie nie budził i nie było ich aż tyle, żebym nie mógł skupić się na tym co robię. Ale za kilka dni, albo tygodni z pewnością nastąpi gwałtowny zjazd w dół i ponownie nic nie wrzucę na bloga przez tydzień albo dłużej, odpuszczę kilka treningów, a po mieście będę chodził naburmuszony bardziej niż zwykle. Boję się tych pesymistycznych odlotów coraz bardziej, w czasie których również Robin Williams mi się przypomina.
Oldboy65