Judy – niewolnica showbiznesu.
Wzruszyłem się. Tak. Tak. Jeszcze tkwią w moim sercu pozytywne uczucia, ale może dlatego, że nie zostałem do końca wyjałowiony przez bezduszny i bezlitosny świat który nas otacza. Świat, który sami dla siebie tworzymy, a później obarczamy się wzajemnie winą za jego bezwzględność. O tym właśnie jest film Judy, przedstawiający ostatnie lata życia i kariery Judy Garland.
Renee Zellweger odtwarzająca główną rolę nie gra! Ona po prostu całym sercem i ciałem wcieliła się w postać Judy, ponad 40-to letnią kobietę, od drugiego roku życia wykorzystywaną i poniewieraną. Od dziecka faszerowaną lekami na sen, bezsenność lub pobudzenie w zależności od okoliczności. Głodzoną latami dla potrzeb ról filmowych. Z bezradności uciekającą w alkohol oraz kolejne bezsensowne małżeństwa i ostatecznie zniszczoną przez bezwzględnych władców showbiznesu.
To smutne i przygnębiające, tym bardziej, że kochana i uwielbiana była przez tłumy!!! Tysiące wielbicieli, którzy nie widzieli jej dramatu, bo jak mieli to ujrzeć? Widzieli tylko ekscytujący efekt wyzysku – Judy, która wypchnięta na scenę lub przed kamerę robiła to, co robić jej kazano.
Schyłek życia Judy Garland, to kłopoty w jej życiu prywatnym i coraz większe problemy na scenie. Nadal była wspaniała, lecz lata nieludzko eksploatowanego organizmu dają znać o sobie. Jednym razem wychodzi na scenę skoncentrowana, śpiewając pięknie – wzbudza zachwyt, a innym zupełnie pogubiona wychodzi na scenę jakby pierwszy raz na niej była i wyzywana oraz wyśmiewana schodzi z niej czym prędzej.
To film przejmujący, pokazujący nam to, co dla nas, milionów zwykłych ludzi na świecie, wielbicieli muzyki i kina nie jest widoczne – świat o którym wielu z nas naiwnie marzy, widząc tylko to, co powinniśmy widzieć – piękno okupione ogromnym wysiłkiem, wyrzeczeniami, a często bezwzględnym wyzyskiem, tak jak to miało miejsce w przypadku niesamowitej Judy Garland…
Oldboy65