Seksualny pociąg do stali
– Nie wytrzymam! Opuszczam to towarzystwo. Ci ludzie są nienormalni – pan Henio z niesmakiem najechał kursorem w kierunku widniejącego na ekranie klawisza z napisem „opuść grupę” brutalnie wduszając przycisk myszki. Odczekał jeszcze chwilkę na akceptację polecenia i wyszedł z Facebooka.
– To już kompletny nonsens – rozmyślał rozdrażniony – ten nachalny lans jest po prostu obrzydliwy.
Pan Henio dzielił lansowanie na twórcze oraz dziadowskie. Twórczy lans w Sieci prowadzi wg niego Tomasz Raczek, pokazując ludziom w swoich wideo recenzjach na YT > https://www.youtube.com/user/sirmyfair świat filmu z innej strony, albo Tomek Grzymski > https://www.youtube.com/user/Tabrox22 dzielący się trafnymi spostrzeżeniami dotyczącymi treningu siłowego oraz diety i jeszcze jeden Tomek – pan Tomasz Miler, autor bloga www.milerpije.pl oraz kanał na YT > https://www.youtube.com/user/openbarpl , jest też właścicielem sklepu w Poznaniu > https://milerspirits.com i ma mnóstwo fantastycznych pomysłów które realizuje.
– Ten chłopak ma wiedzę, talent, smykałkę do biznesu i swój niepowtarzalny styl. To jest twórcze lansowanie się. Przekazujesz innym swoją wiedzę lub pokazujesz odmienne spojrzenie na dany temat, albo prezentujesz coś wartościowego, pomijanego przez wiecznie zabieganych ludzi i przy okazji promujesz siebie, a nawet własną markę jak Miler! – pan Henio zaczął roztrząsać sprawę współczesnej auto promocji, która może być tylko celem samym w sobie, albo pochodną działalności danego człowieka – takie coś to rozumiem. Ktoś robi karierę, ale również inni przy tym korzystają, ponieważ wzbogaca ich życie o wiedzę, zaszczepia w nich nową, ciekawą pasję albo pozytywne doznania.
– A tutaj? – wrócił myślami do nieszczęsnej fejsbukowej grupy – miało być pompowanie! Założyciel grupy chciał zmotywować ludzi do małej dawki aktywności, ale za to bardzo systematycznej. Każdy z członków grupy miał za zadanie, zrobić codziennie sto pompek i ani jednej więcej, ponieważ kluczowa była owa systematyczność. Bo co to jest sto pompek? Nawet dla kogoś mało wysportowanego, taka ilość to najwyżej 3 minuty aktywności wliczając w to przerwy na wypoczynek! Ale zrobić symboliczną setkę, po dniu ciężkiej pracy i ogromie życiowych trosk, które cię danego dnia dopadły i już robi się z tego prawdziwe wyzwanie
– Taa. A ja naiwniak myślałem, że będzie zabawnie. Meldunek o wykonaniu pompek z krótką adnotacją, o takiej treści na przykład: „Dzisiaj urodził mi się syn, ale jego czekoladowej karnacji skóra za cholerę mi nie pasuje, bo tak się składa, że nie tylko ja w naszym małżeństwie jestem kurwa biały! Dlatego owe 100 pomp dało mi chwilę na przemyślenie zaistniałej sytuacji.” Albo: „Olbrzymi meteoryt pieprznął w chałupę którą tydzień temu, po 25 latach mozolnej pracy skończyłem budować, a ja po ugaszeniu zgliszczy domu moich marzeń, zrobiłem kolejną porcję pompek, ponieważ nie ma co pękać z powodu byle pierdoły!” Właśnie takie lub mniej drastyczne życiowe sprawy, mogłyby być poruszane przy okazji pompiarskich meldunków.
Ale nie! Ludziska zaczęli wrzucać zdjęcia, albo filmiki zrobione w trakcie tej czynność. W różnych sytuacjach, miejscach, pozach. Skupiając się bardziej na efektownych ujęciach, niż owych pompkach, o które chodziło! Co dla mnie Henia robiło się coraz bardziej żenujące, gdyż co trzecie zdjęcie, pokazywało gościa pompującego na torowisku, wzdłuż niego, obok, w poprzek torów. Z nogami i rękoma na szynach itd. Co wyglądało jakby mieli seksualny pociąg do metalu! Zwłaszcza do szyn kolejowych! To zakrawało na jakąś epidemię! Bo nigdy w życiu nie widziałem człowieka robiącego pompki na torach kolejowych!!!
Według heniowych dociekań, to musiały być ofiary siły przekazu wszelkich reklam. Na sto procent, bo w nich najczęściej pokazywane są głupoty i niedorzeczności wszelkiej maści. Łykasz pieprzoną pigułkę i chwilę później na twej łysinie wyrastają włosy jak na dorodnym mamucie. Zażywasz inny specyfik i mega sraczka opuszcza cię jak dusza umarlaka. Wypijasz puszkę czarodziejskiego napoju i jak gołąb wznosisz się w powietrze, srając z góry na głowę znienawidzonemu wrogowi! Po prostu bajka!
Tak właśnie podchodzi wielu ludzi do auto promocji. Żadnych wartości, jak w większości reklam. Facebookowe, instagramowe, twitterowe lub tumbirowe ble ble ble i tandetna lanserka. Auto promocja, potocznie zwana lansem nie jest zła. Już samo umycie ząbków. Ogolenie ryja lub wypastowanie butów, to część dążenia człowiek do tego, aby być korzystnie postrzeganym przez innych ludzi. Do tego nie potrzebne są tory kolejowe lub inne gadgety, po prostu wystarczy zadbać o siebie, wnieść do świata coś ciekawego od siebie, albo i nie, ale wcale nie trzeba wciskać tandetnego kitu, żeby być dobrze postrzeganym.
Seksualny pociąg do stali – Księga Codzienności cz. 22
Oldboy65