
Dlaczego nigdy nie mogę dogonić czasu?
Na szczęście nie jestem korposzczurem, jak wół tyrającym od rana do wieczora, w celu powiększenia majątku i tak bajecznie bogatego właściciela korporacji. Ale ja również nie wyrabiam się ze swoimi planami, a nie wywiązywanie się z nałożonych na siebie samego zadań, to trochę nie zrozumiała sytuacja, do której przyzwyczaiłem się, jak do nieustanne obrastającego zarostem pyska, który i tak wyrośnie, nawet gdybym poprzedniego dnia ogolił się kilka razy! Chociaż martwi mnie ta sytuacja czasami, gdyż uważam, że się nie przemęczam i powinienem się z tym wyrabiać!!! Dlatego, że autorem większości planów i związanych z nimi zadań do wykonania jestem ja, a za pozostałe sprawy w moim życiu odpowiada przeznaczenie i co tam sobie ONO wymyśli, w stosunku do mojej osoby, to będzie, więc może to i lepiej, że ani ja, ani nikt inny nie wie, co nam jest w życiu pisane?
Najgorsze jest to, że nie wyrabiam się nawet ze swoich skromnych obowiązków, gdyż ciągle coś zostaje nie zrobione, albo celowo pominięte, by zastąpić to czymś zupełnie nowym, niespodziewanym, czymś co mnie w danej chwili zainspirowało.
Niestety brakuje mi talentu, a czasami weny twórczej i grzęznę z tym, co chciałbym zrobić, a właściwie napisać, jak ciężarówka pełna pustaków na budowlanej drodze po ulewnym deszczu. Bo ubzdurałem sobie, że będę pisał o życiu i to po swojemu, nie wzorując się na nikim znanym lub mniej znanym, tak po prostu od serca. Możliwe, że tylko dla siebie, lub dla kilku osób, a może dla tysięcy odbiorców? Chociaż z drugiej strony, im więcej ludzi inspirujemy, tym większe wymagania stawiają inni ludzie przed nami i ze zwykłej bazgraniny, z której w każdej chwili moglibyśmy się wycofać i nikt nie płakałby za naszymi wypocinami, możemy stać się niewolnikami publiczności, jaką sami stworzyliśmy, starając się zainteresować innych tym, co tworzymy.
Teraz Teneryfę mam na tapecie, ale już są opóźnienia – większe nawet jak w naszym kultowym PKP, gdyż przed wyjazdem na wyspę, zajrzeliśmy z Żoną do warszawskiego Teatru 6. Piętro > https://teatr6pietro.pl i warto by było chociaż o tym wspomnieć. Później było kilka dni na Teneryfie, a na niej Teide (3718m) – wygasły wulkan będący najwyższym szczytem Hiszpanii i kilka wędrówek po górskich szlakach na największej wyspie archipelagu. Do tego dochodzi recenzja rumu Diplomatico Reserva Exclusiva, który kupiłem na lotnisku w Warszawie, miejscowego rumu z miodem, zwanego Ron Miel, kanaryjskiej kawy barraquito, czy pysznych, rosnących na wyspie ziemniaczków – gotowanych w mocno osolonej wodzie i podawanych z sosem, a właściwie dwoma różnymi sosami! Do tego długi powrót do domu i złowieszcze przywitanie na lotnisku w Modlinie, słowami Kochanowskiego, albo Miłosza, brzmiące: „Cieszcie się, że w ogóle wróciliście do Polski” które okazały się prawdziwe, bo kilkudziesięciu rodaków ugrzęzło na wyspie i nie mogę się z niej wydostać! Kilka słów o Sport Events > https://www.sport-events.pl – firmie z którą po raz kolejny wybraliśmy się w teren itd. itp.
Wkrótce okaże się, jak z tym czasem będzie. Dogonię go w końcu, czy nie dogonię? Mnie wystarczy, że się z nim zrównam i będę podążał zgodnie z jego rytmem. Chociaż raz w życiu, przez chwilę, a może dłużej! To takie moje skryte marzenie od lat! Bo wielu ludzi stara się przegonić nieuchronnie mijający czas, przez całe życie zachowując się tak, jakby wpadli do kolejnego marketu na świąteczne promocje, lub posezonowe wyprzedaże, chwytając od życia to, co popadnie, aby tylko nie dostały tego inne osoby!
Ja natomiast uważam, że wiele spraw należy odpuścić, niech biorą to życiowe badziewie ludzie pijący bezsmakowe, koncernowe lagery, jedzący fast foody, oglądający niekończące się seriale, albo podniecający się programami typu reality show, jak Big Brother, Sanatorium Miłości, czy Hotel Paradise lub innym telewizyjnym chłamem. Ja zamiast kiczowatego serialu, wolę obejrzeć po raz kolejny Gladiatora, a nawet naszego Janosika, który jest filmem prostym, lecz solidnie zrobionym, a przed tą bazgraniną, po raz drugi oglądałem recenzję filmu Nieoszlifowane Diamenty – na kanale Tomasza Raczka, tak bardzo mi się ona spodobała i chciałem sprawdzić, czy czegoś w niej nie przeoczyłem.
Kto dotrwał czytając tekst do tego momentu, ten będzie wiedział, że jutrzejszy wrzut na bloga, dotyczący wspaniałej sztuki w warszawskim teatrze, jest próbą dogonienia czasu który minął bezpowrotnie, ale warto go uwiecznić chociażby na moim skromnym blogu. Bo spędzonego na widowni czasu nie żałuję, lecz jeśli ktoś żałuje tego, co zrobił, to znaczy, że robił to czego nie chciał, więc po co to robił, albo robił to – nie myśląc o tym, co z tego wyjdzie – nie pogubiłeś się? Ja coraz miej rzeczy żałuję, gdyż staram się wyciągać z życia to, co uważam za wartościowe. Nie zawsze to wychodzi i wiem również, że mogę mylić się w swych ocenach, ale kto nigdy się nie myli?
Oldoby65