Gdzie kryje się sen – Alison Moyet

Gdzie kryje się sen – Alison Moyet

4 grudnia, 2020 Off By oldboy

Gdzie kryje się sen? Tego nie wiem. Nie wiem również, gdzie jest jego początek lub koniec, oraz tego w którym miejscu jest początek szarej rzeczywistości, rozciągającej się wokół jak bezkresna kraina. Bo często, to wszystko zlewa się tworząc niezrozumiałą masę zadowolenia z życia i siebie samego, poplątanego ze zniechęceniem do siebie i wszystkiego, co dzieje się wokół. Dlatego od dawna nie staram się zrozumieć tego, tylko żyć jakoś. Jak to się mówi: do przodu!

Dni ubywa, mój czas nieuchronnie się kończy. Wasz też? No niemożliwe! Dlatego rozczulanie się nad sobą, albo pochylanie nad losem innych ludzi lub całego świata, wydaje mi się coraz bardziej bezsensowne. Tylko czasami jakaś muzyka w sercu zacznie brzmieć na nowo. Niby stara, więc powinna być znana, lecz mogła zostać pominięta przez nieuwagę, niedbałość, zafascynowanie czymś zupełnie innym,  jak ten utwór – Where hides sleep – Alison Moyet.

Dokładnie – przez nieuwagę, ponieważ płytę Alf posiadam od wielu lat w swojej skromnej płytotece i wiele razy ją słuchałem, lecz zachwycony innymi utworami nie docierałem do ostatniego Where hides sleep!!! Którego obecnie nasłuchać się nie mogę!

Uwielbiana przeze mnie Alison, lecz zapomniana na chwilę, a może nieco dłużej niż na chwilę i wrzucona do galerii wielu artystów godnych zapamiętania za to, co tworzą. Za radość odbierania wytworów ich wyobraźni, powstających by cieszyć skołatane serduszka i zbłąkane duszyczki nasze.

Potraficie cieszyć się tym, tak jak ja i zapominając na chwilę o troskach dnia codziennego? Jeśli nie – spróbujcie. Ale nie usiłujcie odcinać się od świata jak po dragach, albo mocnej wódce, bo powrót do niego może być bardzo bolesny, lecz troszkę się z nim rozminąć na przykład na 4 minuty i 19-cie sekund. Dokładnie na tyle, ile trwa utwór „Gdzie kryje się sen” z płyty Alf (1984r.) Płyty będącej wspaniałym debiutanckim albumem artystki.

Zastanawialiście się nad tym, co może łączyć nas z innymi ludźmi, których najprawdopodobniej nigdy nie poznamy, a którzy tak jak my uwielbiają tą samą muzykę? Poniżej tłumaczenie komentarza Seana Roanneya jaki znalazłem na YT pod tym nagraniem. To wspaniałe, że ludzi mieszkających na innych krańcach świata, może łączyć to samo, chociaż zostali wychowani w zupełnie odmiennych warunkach. Szkoda, że wielu z nas tego nie rozumie i już w pobliżu siebie, we własnym mikroświecie tworzonym wokół siebie, staramy się dzielić oraz niszczyć to, co nas otacza, zamiast zaakceptować, albo zrozumieć.

Sean Roaney: Dostałem „Alf”, gdy miałem 15 lat. Fantastyczny album. Wciąż go gdzieś mam. To była moja ulubiona piosenka. Grałem to w kółko bez przerwy w sobotnie wieczory. Byłem jedynakiem. Wychowany na cichych przedmieściach Los Angeles. Rozwiedzeni rodzice. Taty nie było w sobotnie wieczory. W liceum byłem bardzo nieśmiały i odizolowany. Nie miałem żadnego tłumu, z którym mógłby biec. W sobotnie wieczory ta płyta dotrzymywała mi towarzystwa. Z kuchennego okna mogłem zobaczyć światła centrum Los Angeles zaledwie kilka mil dalej i wiedziałem, że jest tam coś dla mnie. Za każdym razem, gdy słyszę tę piosenkę, znów mam 15 lat i patrzę przez kuchenne okno na światła miasta, wiedząc, że czeka na mnie lepsze życie.

I pomyśleć, że jesteśmy tacy sami, odczuwamy podobnie, kochamy i nienawidzimy tak samo, mamy takie same życiowe problemy i dylematy,  chociaż tak wiele nas dzieli, a tysiące kilometrów są zupełnie bez znaczenia!

Oldboy65