Syndrom Noworocznych Postanowień
Nie. Nie. Nie. – pomyślał pan Henio wpatrując się w ostatnią kartkę kalendarza wiszącego na ścianie – od tego roku nie będzie żadnych noworocznych postanowień! Bo to się jeszcze nigdy nie sprawdziło. Przynajmniej w moim przypadku! Zawsze była totalna klęska. Przez wiele lat, w każdą noc sylwestrową postanawiałem rzucić palenie i nigdy mi się to nie udawało. Palenia nie rzuciłem nawet po 148, a może 239 nieudanych podejściach. A później ot tak sobie! Fajki poszły w odstawkę bez kolejnej specjalnej próby. Może wówczas naszło mnie jakieś kosmiczne natchnienie? – zastanawiał się pan Henio – a może spowodował to wewnętrzny głos rozsądku, który po latach dobijania się do mózgu został wysłuchany i to ze zbawiennym skutkiem?
Taa… Ciekawe na jak długo? – to pytanie od kilku lat nurtowało pana Henia – bo nałogowcem zostaje się do końca życia. To piętno, które przy byle okazji, w chwili słabości może zmusić człowieka do powrotu w szpony nikotynizmu, alkoholizmu, narkomanii lub innego zgubnego nawyku! Póki co, dziewięć lat bez papierosów wytrzymałem! – westchnął z dumą pan Henio.
Ale jak zwykle są inne problemy do rozwiązania, będące powodami do noworocznych przemian. Do wewnętrznej metamorfozy! Takie oczekiwania pan Henio nazywał Syndromem Noworocznych Postanowień, na który zapada bardzo wielu ludzi z niecierpliwością wyczekujących magicznej chwili w której, jak za dotknięciem czarodziejskiej różki, pozbędą się problemów. Bach i po kłopocie!
– Od nowego roku nie będę używał brzydkich wyrazów – pomyślał z ironią pan Henio – co to, to nie! Taki grubianin jak ja, bez wulgaryzmów, byłby jak tygrys bez ostrych kłów i pazurów! Dlatego śmiało może zostać to postanowieniem noworocznym, gdyż prawdopodobnie nigdy się nie spełni. Poza tym, co by koledzy pomyśleli o nieprzeklinający Heniu? Że został Świadkiem Jehowy, albo że wstąpił do jakiejś sekty? Brr! Natomiast Żona mogłaby dojść do wniosku, że pan Henio bardzo mocno przypieprzył w coś głową i wskutek wstrząsu mózgu niesamowicie sporządniał!
Czarny scenariusz – pomyślał – czarny jak tyłek Afroamerykanina. Nie ma żadnych magicznych dat, ani cudownych nawróceń!
No dobrze. Zdarzają się – przypomniało się panu Heniowi jedno nawrócenie pijącego latami na umór kolegi, który z dnia na dzień przestał chlać, rozrabiać, bić żonę i zaniedbywać dom oraz dzieci! Tylko, że zastąpił to niespotykanie silnym nawróceniem wiary w Jezusa Chrystusa oraz pozostałą dwójkę boskiego triumwiratu. Według pana Henia stając się wręcz perwersyjnym katolem! Nieomal terroryzującym swym boskim oświeceniem całe środowisko. Możliwe że biczował się po kryjomu, obsypując głowę popiołem na znak pokuty za grzeszny żywot jaki wcześniej prowadził – kto wie. Zastanowił się nad tym przez chwilkę.
– W każdym razie wpadł z deszczu pod rynnę, zastępując mocną wódę, fanatyczną wiarą, która co prawda nie zżera wątroby, ale za to na mózg pada. Bo fanatyzm lub alkoholizm, posiadają wspólną cechę szkodliwego nadmiaru. A wszelki nadmiar jest zły, ponieważ okazując nadmiar dobroci, możemy zagłaskać przysłowiowego kota na śmierć!
Kończąc rozmyślania dopisał do listy zakupów szampana, którego pijał raz w roku w noc sylwestrową, jedynie od czasu do czasu trafiając na dodatkową okazję do wypicia kieliszka musującego wina w innym terminie.
Oldboy65
Syndrom Noworocznych Postanowień – Księga Codzienności cz. 43