Zagłada i czekoladki!
Pierwszy raz w życiu, przez kilka tygodni, czekałem na książkę z dodruku. Tak! Dokładnie tak było! Czy dlatego, że oczekiwałem czegoś szczególnego? W zasadzie nie, ale chciałem mieć skołatane myśli Abelarda na papierze. Możliwe, że był to zwykły kaprys, albo potrzeba powracania do złotych myśli autora. A może dlatego, że patrzy na świat podobnie jak ja, lecz znacznie lepiej przetwarza swoje spostrzeżenia w łatwo przyswajalny tekst i robi to dosadnie. Jego przekleństwa to pikuś. Mogą kogoś razić, lecz moim zdaniem wzbogacają każdy tekst, jeśli odpowiednio zostaną użyte i jeżeli są tam potrzebne.
Przypuszczam, że wielu ludzi patrzy na niego spode łba. Bo mówiąc prawdę, obraża ich uczucia religijne lub jakieś tam inne uczucia. Mnie nie uraża, tylko czasami przeraża. Owa trafność spostrzeżeń obnażająca cały świat ze zła, często prywatnego, które wielu z nas stara się ukrywać przed innymi, nic ze swoim postępowaniem nie robiąc. Nie pragnąc poprawić się chociażby odrobinkę.
Obnaża z naszych prywatnych patologii, tkwiących w nas jak bród pod paznokciami, które z czasem zaczynamy uważać za normalność. Ale innym ludziom ułomności wytykamy! A jakże! My jesteśmy spoko, lecz inni powinni się poprawić i to koniecznie.
Książkę zacząłem czytać instynktownie – od środka i później okazało się, że On o tym wspomina. Preferując jej czytanie w dowolny sposób.
Dla mnie myśli Abelarda Gizy są bezcenne. Nie jest to wielka filozofia, czy naukowy bełkot. Nudny, nie zachęcający do czytania, lecz zbiór zmuszających do refleksji przemyśleń.
Ja się nie zawiodłem. Książka niewielka, zawierająca moc trafnych spostrzeżeń na temat życia. A sposób wyrażania się Abelarda, działa jak znieczulenie podane przed wyrwaniem zęba. Nadal wiemy, że będzie bolało, lecz nie tak bardzo, jak podczas wyrywania zęba na żywca!
Oldboy65