Cipolacy oczami Smarzowskiego

Cipolacy oczami Smarzowskiego

11 października, 2021 Off By oldboy

Jestem bardzo rozczarowany „Weselem” – filmem na który niestety poszedłem  po pełnej zachwytów recenzji Tomasza Raczka. Pan Tomasz był z pewnością na zupełnie innym filmie! Bo ten oglądany przeze mnie stanowił zaledwie nędzną namiastkę „Wesela” z 2004 roku

Tegoroczną odsłonę Wesela odebrałem dokładnie tak jak Tomasz Samołyk wspomina na swoim kanale YT: „To jest film, po którym macie poczuć się gorsi. To jest film po którym macie nabyć się kompleksów. To jest film, który ma was zostawić w rozpaczy, poczuciu rezygnacji i obrzydzenia…” Ale ja tak się nie poczułem, gdyż nawet to reżyserowi nie wyszło. Ja po prostu czułem się zupełnie obcy. Jakby pokazywał on całkiem inną rzeczywistość, a nie naszą polską, tą w której ja również od lat żyję. Nie idealną, ale na pewno nie przepojoną wszechobecną przemocą i nienawiścią.

Powyżej recenzja filmu na którym byłem.

Pod koniec filmu zacząłem zastanawiać się nad tym, o co w nim chodzi? Po co to wszystko? Ostatecznie doszedłem do wniosku, że była to nieudolna manifestacja polityczna mająca dać pstryczka w nos rządzącej ekipie, sympatyzującym z nią Narodowcom oraz wspieranemu przez władzę Kościołowi. Ale gdzie w tym filmie jesteśmy MY najzwyklejsi na świecie Polacy, wcale nie gorsi od Anglików, Niemców, Rosjan, Kolumbijczyków, Nigeryjczyków, czy Wietnamczyków, ani od nich nie lepsi??? Gdzie jesteśmy MY?

Pan Wojciech Smarzowski w najnowszym filmie bardziej zbliżył się do Patryka Vegi niż do Stanisława Wyspiańskiego. Ale może tak miało być? Wiem, wiem, wiem! Niektórzy ludzie zachwycają się tym filmem, tak jak Tomasz Raczek. Nawet wiem dlaczego. Zachwycają się nim ludzie, uważający, że film nie jest o nich, tylko o tak zwanych Cipolakach. Tak nazywam ludzi takich jak ja – zwykłych Polaków, którzy mimo przeciwności losu chcą w tym kraju żyć, dostrzegając wady i zalety bycia Polakiem. Nie opluwają innych ludzi i nie udają, tak jak ten lepszy gatunek nowoczesnego Polaka Europejczyka, że wszystko co złe robią inni, a wszystko, co dobre tylko oni. Dlatego oglądając Wesele, mają w głowie zakodowane, że ten film nie jest o nich.

„Wesele” miało wzbudzić refleksje? To była raczej jakaś kpina. Czułem się, jakby usiłowano wmówić mi, że jestem gorszym człowiekiem, że powinienem wstydzić się za to, co robili nasi przodkowie. Ale dlaczego mam się za nich wstydzić? Wystarczy, że będę wstydził się za siebie. Za to, co robię tu i teraz!!! Bo wystarczająco dużo błędów godnych ubolewania popełniam, za które sam osobiście powinienem przepraszać, czerwieniąc się ze wstydu!

Pan Smarzowski powinien zmienić otoczenie w którym przebywa, bo najwyraźniej jest zbyt mocno toksyczne i zdecydowanie mu zaszkodziło. Nie wiem, na jakich weselach bywał, ale ja byłem na kilku tego typu imprezach i nigdy, nikt nie mówił o Żydach, o gnębieniu czarnoskórych mieszkańców Afryki. Nikt nie manifestował nacjonalizmu, ani nie chełpił się uwielbieniem dla Faszyzmu, ale za to każdy chciał się bawić i cieszyć radością innych ludzi. Przynajmniej tak to wyglądało. A reżyser, tylko złych ludzi w naszym kraju zauważył. Możliwe, że i pana Wojciecha Smarzowskiego dopadła choroba zwana poprawnością polityczną i próbuje teraz nas nią raczyć. Mam jednak nadzieję, że to tylko małe twórcze niedomaganie i obejrzymy na przykład film o Irenie Sendlerowej, która mówiła; „Ludzi należy dzielić na dobrych i złych. Rasa, pochodzenie, religia, wykształcenie, majątek – nie mają żadnego znaczenia. Tylko to, jakim kto jest człowiekiem.”Jeśli w ten sposób zostałoby ujęte „Wesele” i pokazywałoby to, co w nas Polakach jest złe oraz to, co jest dobre – film byłby obiektywny oraz wartościowy i zmuszający do zadumy, bo jeśli chodzi o filmowy warsztat reżysera, jest on na światowym poziomie.

Uwielbiam „Wesele” z 2004r. Wojciecha Smarzowskiego i jest to jeden z lepszych filmów jaki kiedykolwiek widziałem. Bardzo cenię „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego, ponieważ trafnie pokazuje naszą polską mentalność i pierze polskie brudy, bez niszczenia narodowej tkanki, która powinna przetrwać jak wyprana tkanina. Bo żyć nadal trzeba, oglądając się w przeszłość jedynie po to, aby nie popełniać takich samych błędów i niegodziwości jak wcześniej! Wspominam o tym, aby nie pomyślał ktoś, że mam uprzedzenia do trudnych tematów. Ale „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego ciągle odkładałem, mimo zachęcania mnie przez Żonę, do obejrzenia tego filmu. Uważając, że będzie dla mnie za bardzo przykry. Pewnie dlatego, że już dawno zagłębiłem się w polsko – ukraińską tematykę i wiem, że Wołyń jest konsekwencją polskiej polityki prowadzonej przez setki lat na terenie dzisiejszej Ukrainy. Film jednak będę musiał obejrzeć.

Jestem święcie przekonany, że nienawiść nie bierze się z niczego, tylko ma swoje korzenie, ale mogę się mylić. Większość z nas Polaków słyszało jedynie o Powstaniu Chmielnickiego oraz o czystkach etnicznych na Wołyniu. Ale żeby zrozumieć polsko – ukraińskie relacje, należy lepiej zapoznać się z tematem. Ale nawet najbardziej bolesna przeszłość i tak nie usprawiedliwia bezsensownej przemocy, bez względu na to, kto ją czyni. Dlatego tak samo, jak nie odpowiadamy za grzechy naszych przodków, nie powinniśmy sami dzisiaj wymierzać sprawiedliwość, albo się jej domagać, za grzechy przodków innych nacji, popełnione wobec nas…

Oldboy65