Nienawistna Dziewięćdziesiątka!
Rzucił na nią pełne nienawiści spojrzenie. Gdyby wzrokiem potrafił zabijać, byłoby już po niej. Chciał ją kopnąć. Ale podnosząc stopę, w ostatniej chwili się opamiętał. Wiedział, że taki kopniak będzie bolesny, lecz nie dla niej, tylko dla niego. Poza tym żal mu się zrobiło nowiutkich Kubotów, które mógłby przy tym uszkodzić. Pianka EVA z której były zbudowane jego klapki, mogłaby takiego kopniaka nie wytrzymać.
Kuboty to klasyka gatunku. Szkoda ich. Nosił je na stopach od lat. Sam nie pamięta od kiedy, ale co najmniej od upadku Komunizmu. No może pierwszą parę nabył nieco później. Nieważne. Na stopach miał co najmniej dwudzieste pokolenie wiernych Kubotów!
– Ależ ten czas leci! – westchnął pan Henio zerkając z rozrzewnieniem na klapki. Ale już chwilę później rzucił kolejne złowieszcze spojrzenie w kierunku łazienkowej wagi. Wyglądało jednak jakby złagodniał. Bo w końcu cóż ona była winna? W sumie. To nie jej wina, że pokazuje ciągle tą cholerną, znienawidzioną dziewiątkę z przodu!!!
– Może się qwa zawiesiła? Może baterie siadły? – zadawał sobie w myślach pytania. Chociaż tak naprawdę w to nie wierzył. Bo niby stosował się do wytycznych kolejnej diety, lecz nie do końca i waga ani drgnęła. Jakby była bez serca! Zero litości!
Stanął na niej jeszcze raz i nic. To samo! 92 kilogramy. To i tak lepiej niż na przykład 192kg! A takich grubasów widywał. Sam pracował kiedyś ze 160kg bobaskiem! Którego życie toczyło się między pracą, albo raczej mozolnym wykonywaniem czegokolwiek i częstymi wizytami w fast foodach! Bo na basen, albo siłownię na sto procent nie chodził.
92kg to też za dużo dla faceta mierzącego 170cm – zastanawiał się nad tym – przy takiej wadze powinienem mieć, co najmniej dwa metry wzrostu! Może nieco mniej. A ten 160kg koleżka, jakieś 2,5 metra, albo więcej!
Waga była w porządku. Dlatego nie dostała kopniaka. To tylko urządzenie. Trochę elektroniki. Plastiku. Gumy i niczego więcej. Żadnego miękkiego, życzliwego serduszka, które zlitowałoby się nad panem Heniem pokazując to, co chciałby zobaczyć. Ale na to nie zasłużył, ponieważ nie trzymał się dietetycznych założeń.
– Najlepszą wagę, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia, spotkałem w Chinach – wspominał pan Henio – Pokazała 64kg w ciuchach i to pod koniec dnia. Być może chińskie kilogramy są lżejsze? No nie wiem. A może w Szanghaju jest mniejsze przyciąganie ziemskie, niż w moim mieście?
Zadawał sobie kolejne pytania. Ale tak naprawdę droczył się tylko ze sobą. Bo dobrze wiedział, że waga najwyraźniej była zepsuta. Miło było jednak ujrzeć na liczniku taką cyferkę po wielu latach. Zwłaszcza wówczas, gdy człowiek starzeje się i zbędne kilogramy coraz mocniej zaczynają mu ciążyć. Niestety większość ludzi tyje, gdyż aktywność fizyczna z wiekiem spada, a metabolizm spowalnia. Być może starzejący się ludzie, przestają się ruszać z życiowego zniechęcenia, albo z powodu zmęczenia ziemskim żywotem. Bo choroby to inna bajka. Z tym nikt nie wygra. Ale z otyłością można, a nawet powinno się walczyć.
Teraz pan Henio był zły na siebie. Swojej łazienkowej wadze już dawno wybaczył. To tylko maszyna. Ona robi przecież swoje – bezdusznie pokazując rzeczywistość! Sapnął zniechęcony z niesmakiem spoglądając na swój brzuszek.
– Koszulka napięta jak plandeka na dostawczaku – zmarkotniał – A miało być tak pięknie! Herbatka „Smukła Sylwetka” i inne suplemenciarskie badziewie kupione za ciężkie pieniądze. Łykane dzień w dzień! Miesiącami!
– Bilansu Heniu w ten sposób nie zrobisz – mamrotał do siebie pod nosem – trzeba po prostu mniej żreć i więcej się ruszać!
Pan Henio wykorzystując swoją dietetyczną wiedzę – odchudziłby każdego. Żywieniowe zależności rozumiał, a tabele kaloryczne znał nieomal w całości na pamięć; 100g ryżu białego nieugotowanego 350kcal, ugotowanego ok. 130kcal. 10g masła – 75kcal, 200 gramowe jabłko około 100kcal itd. itp.
Godzina biegania tempem 6:00min/km to ok. 500-600 spalonych kcal Po biegu pałaszujemy 100g Snickersa, albo Marsa i już wychodzimy na zero! Logika wskazuje na to, że lepiej wygodnie leżeć przez godzinę przed telewizorem i nie jeść batonów, niż biegać, męcząc się niemiłosiernie, a później je zjeść!
– Tylko dieta i deficyt kaloryczny. Żadnych ziółek. Żadnych suplementów! Kadzidełek i modłów – kończył swoje dietetyczne rozterki pan Henio – Ba! Można doliczyć do diety browara i się nie przytyje. Pod warunkiem, że małe jasne, a nawet duże, nie spowoduje przekroczenia deficytu. Tylko jak zamiłowanie do piwa i smażonej kiełbasy utrzymać w ryzach!?
Oldboy65
Nienawistna Dziewięćdziesiątka – Księga Codzienności cz. 45
Strona producenta marki KUBOTA > https://kubotastore.pl