Wszystko przemija…
Idealne miejsce – pomyślał pan Henio zbliżając się do parterowego pawilonu – z jednej strony apteka, z drugiej knajpka serwująca niezdrowe żarcie, a po środku biuro zakładu pogrzebowego! Schemat jest prosty. Najpierw jemy fast foody, gotowce z puszki i mrożone dania rujnując zdrowie. Później chodzimy po lekarzach serwujących medykamenty na zdemolowane bebechy i ostatecznie lądujemy sztywni w jesionce z desek, albo sproszkowani w wazonie. Życie i śmierć w pigułce. A przynajmniej jedna z jego uproszczonych wersji. Bo możesz jeść kiełki, serek tofu, pić wodę źródlaną niegazowaną oraz czerpać pozytywną energię z Kosmosu. Ale nie dożyjesz do trzydziestki, ponieważ pieprznie cię samochód na przejściu dla pieszych. Zadźga nożem szaleniec grasujący w centrum handlowym, lub zginiesz pobity na śmierć przez bandę wyrostków, gdy będziesz wieczorem wracał od znajomych. To już qwa lepiej zdechnąć od jedzenia fast foodów, bo przynajmniej człowiek na śmierć sobie zasłużył. Na „szczęście” więcej ludzi przedwcześnie umiera z powodu złego trybu życia, niż z powodu znalezienia się w złym miejscu w niewłaściwym czasie. Może więc nie warto katować organizmu kiepskim żarciem i brakiem ruchu, tylko nieco się postarać?
Pan Henio zakończył tok myślenia dotyczący życia oraz jego nieuchronnego końca. Otwierając drzwi zakładu pogrzebowego wszedł do środka i zaczęły się niezbędne formalności. Było tego sporo. Na szczęście zakład wziął na siebie załatwienie wszelkich urzędowych kwestii. Dlatego dzień później pracownicy rzucili się w wir biurokratycznej machiny, załatwiając dokumentację związaną z uznaniem zmarłego za zmarłego i oficjalnym odprawieniem go na tamten świat.
Pan Henio ceni porządek świata, a przynajmniej pewną jego logikę, którą życie często bezlitośnie łamie. Dlatego według jego filozofii, jeśli odchodzi ktoś bardzo stary, nie powinno się zbyt mocno rozpaczać. Należy przyjąć to do wiadomości. Nic więcej. Swoje przeżył. Zestarzał się, zniechęcił życiem, znudził się nim lub śmiertelnie rozchorował. Pa pa! Oczywiście będzie nam przykro, że ktoś bliski nas opuścił, ale mówi się trudno, ponieważ trzeba żyć nadal. Gorzej jest, gdy z tego świata odchodzi ktoś, kto jeszcze się na nim dobrze nie rozejrzał! Nie zadomowił! Wówczas nasza rozpacz jest uzasadniona, zwłaszcza kiedy jest to ktoś bliski, ktoś na kim nam bardzo zależy…
– O! Urny tematyczne – zauważył pan Henio rozglądając się po obszernym biurze. Przy jednej ze ścian była szafa z ekspozycją urn stojących na półkach – Urna w kształcie piłki futbolowej! Inna przedstawiająca motyla. Nawet urna w formie kasku. No tak. Dla szalonych motocyklistów też coś mają…
– Najważniejsze jest to, aby nie umierać z poczuciem zmarnowanego życia i żalem o to do siebie. Brr! Nie chciałbym kopnąć w kalendarz myśląc o tym, że zmarnowałem życie! Byłby to prawdziwy koszmar. Może nie robię wszystkiego co powinienem zrobić. A często czas przelatuje mi między palcami, jak suchy piasek pustyni. Ale jednak coś sensownego robię, czymś się cieszę i do czegoś dążę. Nie ważne, że nie jest to nic wielkiego. Zbawianie świata, czy coś podobnego – ze smutkiem rozmyślał – kiedyś jeden facet zbawiał świat i za to go ukrzyżowali. Dlatego lepiej się takich gównianych tematów nie tykać i zająć się czymś bardziej przyziemnym. Budowaniem domów, montowaniem silników, sprzedawaniem ziemniaków, czy dokształcaniem głąbów w szkole, albo uganianiem się za złodziejaszkami po mieście. To jest życie u podstaw. Tutaj można się wykazać. Takie życie ma sens. Heniowy sens. Bo są ludzie którym ciągle mało i mało. Mało władzy, mało sławy, mało pieniędzy, lecz na szczęście wszyscy umieramy, bez względu na to ile posiadamy!!! To jedyna sprawiedliwość jaka nas dotyka – zakończył swoje śmiercio – życiowe rozmyślania.
Wychodząc z biura zakładu pogrzebowego zaciągnął się apetycznym zapachem dochodzącym z kebab baru – Taak! Jeden zżarty kebab, to plus minus godzina życia mniej – pomyślał – jedno piwo to najwyżej kwadrans. Wybieram piwo. A chwilę temu obiecywałem sobie poprawienie jakości życia! Zero alkoholu i tłustych kiełbas, tylko serek tofu, kiełki, woda mineralna oraz wzmożona uwaga na przejściach dla pieszych!
Zmartwiony piwną pokusą której nie mógł się oprzeć, ruszył do domu. W linii prostej miał około 1500m do lodówki, ze stojącym na półce pysznym Warszawiakiem z Browaru w Czarnkowie.
Oldboy65
„Wszystko przemija…” – Księga Codzienności cz. 49
„Życie pozbawione znaczenia przemyka obok, jak pociąg niezatrzymujący się na stacji” – Carlos Ruiz Zafon