Priscilla. Królowa Pustyni
Wiele lat temu, gdy uczestniczyłem w edukacji na poziomie podstawowym. Chodził z nami do klasy lekko ułomny fizycznie kolega. Jedną nogę miał krótszą oraz wykrzywioną i tylko z tego powodu był obiektem drwin oraz szykan, w których ja również uczestniczyłem. Dzisiaj się tego wstydzę, gdyż zmieniłem swoje nastawienie do świata. Nadal nie jestem wylewny, bo tego nie mam w naturze, lecz potrafię wiele zaakceptować i zrozumieć. Dlatego, że sam chciałem się tego nauczyć. Zrozumieć innych ludzi, a jeśli nie byłbym tego w stanie zrobić, to chociaż ich tolerować i nie robić im krzywdy. Gdzieś w głębi duszy czułem, że ludzie różniący się ode mnie i to nawet bardzo, wcale nie muszą być źli, a tym bardziej gorsi. Umiejętność akceptacji jest bardzo trudna. To trzeba wypracować, gdyż w zakłamanym świecie w jakim żyjemy, już samo akceptowanie innych ludzi może zostać uznane za naganne. A co dopiero, gdy ktoś różni się od ludzi wśród których żyje! Uważam, że naprawianie świata należy zacząć od siebie. Co jest najtrudniejsze, a wielu ludzi zło, albo niedoskonałości widzi u innych, nie u siebie!
„Priscilla. Królowa Pustyni” to wyśpiewana oraz wytańczona lekcja tolerancji. Musical opowiada o potrzebie wzajemnej akceptacji i zrozumienia. O tym, że każdy z nas jest inny, lecz powinniśmy razem ze sobą żyć. Szanując naszą odmienność, ponieważ inaczej nie da się na tej planecie wytrzymać! A z tym mamy ogromny problem. Nie wiem skąd to się bierze, ale zapewne to kwestia wychowania. Bo jeśli ktoś od dziecka ma wkładane do głowy, że na przykład ludzie o czarnym kolorze skóry są leniwi i kradną, ludzie o rudych włosach są fałszywi, a blondynki są głupie i z takim przekonaniem rusza w świat. To ciężko mu dojść do prawdy, lecz najgorsze jest to, że może nie czuć takiej potrzeby! Ja zostałem wychowany w przekonaniu, że ludzie są źli, a przynajmniej większość z nich. Ciągle słuchałem o niedoskonałości innych ludzi. Ale chciałem przekonać się o tym jak jest naprawdę. Nie jest dobrze, lecz podział ludzi jest zupełnie inny od tego o jakim ciągle słuchałem. Bo ludzie dzielą się tylko na dwa gatunki – DOBRYCH i ZŁYCH. Wszelkie inne podziały są do zaakceptowania. Bo jeśli jakiś mężczyzna z Europy, żyjący w duchu przeciętnego Europejczyka, chciałby związać się na stałe, z kobietą pochodzącą z Indii. Wychowaną w całkiem innej kulturze, powinien liczyć się z tym, że będzie musiał pewne sprawy zaakceptować i ona również.
Zajrzyjcie koniecznie do https://www.teatr-capitol.pl/spektakle/priscilla-krolowa-pustyni-musical/, a przekonacie się o tym, że życie innych ludzi może bardzo różnić się od tego, jakie my prowadzimy. Ale wcale nie jest gorsze od naszego.
Bałem się, że nie ogarnę tematu, ponieważ środowisko transwestytów, homoseksualistów i tak dalej, jest mi osobiście zupełnie nieznane. A róże, fiolety, cekiny, to nie mój klimat. Ale krawat też był dla mnie czymś trudnym do zaakceptowania. Może ze względów praktycznych bo nie miałem zbyt wielu okazji do założenia wizytowego stroju, a może dlatego, że uważam się za robotnika z krwi i kości, nie wstydząc się tego. Ale wchodząc do Capitolu lub innego teatru, czuję się, jakbym wchodził do świątyni, w której czekają na mnie wyjątkowe doznania, jakie zapadną w mojej duszy, zmieniając mnie na lepsze i pewnie coś w tym jest!
Oldboy65