Jestem z innej bajki!
Dzisiejszy trening zrobiłem zamiast wczorajszego, który odpuściłem z niewiadomych powodów. A coraz więcej w moim życiu jest tych niewiadomych. Złowrogich niechęci nadciągających tak gwałtownie jak burza pojawiająca się nie wiadomo skąd nad górami. Staram się do tego przyzwyczaić, czekając na to, co później się wydarzy. Owa ciekawość trzyma mnie przy życiu mobilizując do działania, chociaż życie wiele lat temu uznałem za bezsensowne. Tak samo bezsensowne, jak cały świat.
Dlatego podreptałem na trening bez specjalnego parcia na złom, lecz trening wypadł całkiem przyzwoicie. Co przyjemnie mnie zaskoczyło. Bo wycisnąłem 90kg na ławeczce. Był to ciężar jakiego nie wyciskałem od lat, ponieważ miałem kilkanaście lat przerwy od treningów na siłowni. Na którą zarzekałem się, że nie wrócę! Ale w życiu nie powinno się wypowiadać słowa NIGDY, gdyż jest ono pewną deklaracją, która często pęka jak bańka mydlana!
Wróciłem do treningów siłowych dlatego, że musiałem odpuścić bieganie, przynajmniej na jakiś czas. A z ambicjonalnego podejścia do tej dyscypliny, jako biegacza amatora osiągającego coraz lepsze wyniki, zrezygnować na zawsze. Bo nie przypuszczam, że będę mógł jeszcze solidnie trenować. Stąd siłownia na którą podczas mojej nieobecności wkroczył crossfit jaki przypadł mi do gustu. Ale treningi crossfitu komponuję dla siebie według własnej koncepcji. Dlatego, że za kontuzjami nie tęsknię. A mocne crossfitowe treningi pachną kontuzjami.
A co z tą bajką? Na niedzielnym treningu w siłowni było kilkanaście osób. Może więcej. Byłem chyba jedynym człowiekiem bez słuchawek w uszach. Rozglądałem się szukając jeszcze kogoś takiego jak ja, gdy zauważyłem ludzi ze słuchaweczkami, słuchawkami, a nawet z wielkimi słuchawami na uszach! Jakby wszyscy starali się odseparować od świata. Ma to swoje plusy, bo można pierdzieć przy nich i nikt nie usłyszy. A smród pozostanie dla nich mroczną tajemnicą. Było to kuszące, lecz na trening poszedłem po pracy bez obiadu i nic z tego nie wyszło.
Brak słuchawek czynił ze mnie dziwaka. Bo jak to tak ćwiczyć bez brzęczenia w uszach? Nie wiem, czego ćwiczący ludzie słuchali. Ale mam pewne podejrzenia. Jeden z wyjątkowo chudych chłopaków z ogromnymi słuchawkami na uszach, przyciągający z ziemi do klatki spory ciężar. Zbyt duży, aby mógł wykonywać ćwiczenie poprawnie. Ale w sam raz, żeby mógł się dowartościować. Pewnie wysłuchiwał jakichś motywujących tekstów typu; „Dajesz młody, dajesz!” No i dawał radę. Bo nawet wyszarpał z ziemi 110kg sztangę którą wcześniej robiłem martwe ciągi. Zuch! A może ja już taki słaby jestem, że chudzinki takim ciężarem mogą się bez problemu też pobawić?
Na słuchawki jeszcze się nie skusiłem, ponieważ nadal wolę wsłuchiwać się w coraz skromniej dolatujące do mnie dźwięki. Na ulicy nie przeszkadza mi łoskot przejeżdżających samochodów. W lesie szum drzew. A na siłowni tupot biegnącego na bieżni człowieka, stukot odkładanego na stojaki ciężaru, monotonna do porzygu muzyka z dudniącego nad głową głośnika, ani pisk rozbawionych dzieci dolatujący zza ściany, za którą mieszczą się urządzenia Jump Planet. Zdecydowanie wolę to od przebojów Coldplay, Metalliki, lub innych ulubionych kapel, których muzykę chętnie posłucham osobno.
Ta! Jestem z innej bajki, lecz już się tego nie wstydzę. Dlatego nie odizoluję się od rzeczywistości dobrowolnie, tak jak robią to inni zatracając się w wirtualnym świecie lub odcinając się od otaczających ich dźwięków, aby wchłaniać zupełnie inne odgłosy.
90kg powędrowało w dół, a następnie w górę niezwykle lekko! Być może jeszcze piąteczka by się na sztandze przydała. Ale nie chciałem ryzykować. Bo kilka tygodni temu liczyłem na to, że 100kg wycisnę do końca grudnia. Ale niestety. Może do setki dotrę za miesiąc lub dwa. Dzisiejszy trening był skromny, lecz solidny, a tak nie chciało mi się na siłownię iść! Ciekawe, czy pozostałe istoty z innych bajek też tak mają, czy tylko ja?
Oldboy65