Urzekające Imperium Światła Mendesa
Imperium Światła. Och! Dlaczego znowu nakręcono film o kinie! Tak mówią zniesmaczeni ludzie na kolejny taki obraz – wspominał o tym Tomasz Raczek w swojej recenzji na YT. Bo akcja tego filmu równie dobrze mogłaby toczyć się w sklepie mięsnym, fabryce kredek, albo w hotelu. Gdziekolwiek! Reżyser najwyraźniej chciał opowiedzieć jednocześnie dwie historie. Historię pokazującą schyłek epoki kina, jako instytucji, do którego się chodziło. A wizyta w nim była czymś wyjątkowym. Nawet jeśli trafiło się na kiepski film. Przynajmniej ja tak to wiele lat temu odbierałem. To naprawdę było wydarzenie. Teraz w kinach nie bywam. Nie dlatego, że irytują mnie popcorniarze. Po prostu w multikinach nie ma klimatu. Jest super dźwięk, HD, coś tam, coś tam D, czy E, ekran 3,4,5 lub 10D A jeśli takich jeszcze nie ma, to pewnie będą! Ale nie ma klimatu i już nie będzie!
W Imperium Światła pokazane są wnętrza wspaniałego, starego kina. W naszym kraju też były takie obiekty. Do których wchodziło się, aby pobyć przez godzinkę lub dwie w zupełnie innym świecie niż na co dzień. Ale Imperium… opowiada też o zwykłym życiu. O tym, co pewnie do końca świata pozostanie niezmienne. O miłości, lub jej braku. O namiętności. Rasizmie. Chorobie. Seksualnym wykorzystywaniu innych ludzi, lecz również o tolerancji, przyjaźni, nadziei, zrozumieniu…
Reżyser – Sam Mendes zaskoczył mnie tym filmem. Bo jak tutaj połączyć jego wcześniejszy „Skyfall”, „Spectre” czy „1917” Olbrzymie obrazy, z nienachalną opowieścią o życiu? Ale nie zaskoczył mnie on jeden. Po prostu wielcy artyści tak mają. Chociażby Justin Hurwitz tworząc muzykę do Babilonu. Skomponował pompatyczne utwory na orkiestrę i jednocześnie rytmiczne miniaturki w których usłyszymy dźwięki perkusji, saksofonu i wstawki na trąbce.
Jeśli ktoś lubi dobrze opowiedziane historie o życiu, powinien obejrzeć ten film koniecznie. Piękne wnętrza starego teatru mogą zachwycić. A w nich opowieści o filmie, pracy, przemijającym życiu i problemach… Wyobraźcie sobie, że pracując w kinie, można było nie oglądać filmów, ponieważ nie było na to czasu!
Olivia Colman jest niezwykle przekonująca, to kolejna jej znakomita rola. Colin Firth. No cóż. On mógłby stać w lewym, albo prawym rogu kadru i nic nie robić, a i tak byłoby świetnie. Ha! Ha! Michaela Warda nie znam, ale spisał się znakomicie. A Toby Jons, nie jest oscarową gwiazdą, lecz grą aktorską wzbogaca każdy film, w jakim występuje. To naprawdę świetny aktor…
Oldboy65