Gawrony, liście i jesienna depresja!

Gawrony, liście i jesienna depresja!

18 listopada, 2023 Off By oldboy

Zaczęło się! Nie pobiegłem. Nie miałem siły. Nocne zmiany działają na mnie coraz bardziej destrukcyjnie. A może zabrakło mi motywacji, lub dopadła mnie jesienna depresja? Coroczna dawka negatywnych emocji nadchodzących wraz z przybywającymi ze Wschodu ponurymi Gawronami i opadającymi liśćmi. Nie wiem. Czasem mam takiego doła, że najchętniej zakończyłbym swój pobyt na Ziemi. Bo po co się męczyć, skoro za dziesięć lat, pięć, a może za rok, albo nawet jutro, bądź dzisiaj – wyląduję na tamtym świecie. Po co się męczyć? Nie lepiej byłoby skończyć wszystko samemu, na własnych warunkach?

Być może byłoby tak najlepiej, ale nie wypada. Mnie tak zrobić nie wypada! Odchodząc z tego świata dobrowolnie, czułbym się, jakbym walnął pięścią w twarz ludziom, którzy mają naprawdę przechlapane. Żyją w jakimś popieprzonym kraju, w którym od pokoleń trwa wojna, lub zżera go przestępczość tak duża, że strach wyjść na ulice, a wychodzić trzeba. Albo żyją w związku, który od początku nie miał najmniejszego sensu. Lecz bali się samotności, lub poczuwali się do odpowiedzialności za grzechy młodości. Za jeden jedyny błąd jaki popełnili. Zamieniając solową samotność, na samotność w duecie.

Albo żyją z facetem, który okazał się dżentelmenem tylko do dnia ślubu. Kwiaty, uśmiechy, czułe słówka… A teraz mieszkają z nim i ze zgrają wspólnych dzieci. Karmiąc je, opierając  i przynosząc mężulkowi zgrzewkę żubra oraz kapcie w zębach. Ze strachu przed kolejną pijacką awanturą, biciem i następną ucieczką z domu.

Albo żyją w puchu, bez miłości. Jako dzieci wiecznie zapracowanych rodziców. Dla których liczy się tylko jedno; kasa, kasa, kasa i prestiż wynikający z posiadanego majątku i eksponowanego stanowiska. Nic więcej im do szczęścia nie potrzeba. A dziecko? Ono ma być wizerunkiem potwierdzającym to, że im się w życiu powiodło. Udana kariera, kochająca się rodzina, wspaniały mąż, żona i zdolne dzieci. Sielanka na pokaz. A ty miałeś, miałaś pecha urodzić się w tym puchu, który nic dla ciebie nie znaczy. Niania. Prywatne lekcje angielskiego, korepetycje z matematyki, nauka gry na fortepianie, albo gry w tenisa. Nienawidzisz tego, ale robisz, bo musisz. Przecież to dla twojego dobra! Najnowszy smartfon, komputer, rower. A ty pragniesz odrobinę miłości, zrozumienia. Chcesz się wyżalić, lecz nie masz komu. Zżera cię jak korozja – żal i samotność ukryta wśród drogich gadżetów.

Taa! Mógłbym wymieniać tak bez końca. Może, użalanie się nad innymi ludźmi podniesie mnie na duchu? Nie ruszyłem pokonać dziesięć dodatkowych kilometrów, chociaż taki był plan. Biegać, biegać i biegać. Bo zaległości mam spore, a chęć do życia, chociaż mizerna, jeszcze tli się we mnie. A!!! I wyprawa do Transylwanii w następnym roku na wiosnę. To trzyma mnie przy życiu. Wspinaczka na masyw rumuńskich Gór Bucegi. Po resztkach twardego jak beton śniegu. We mgle, przy akompaniamencie odbijającego się od gór porywistego wiatru, z dala od domu. W towarzystwie ludzi z całego świata, którzy przybędą tutaj razem ze mną. Może warto pobyć na tej planecie, aby przeżyć to ponownie?

Dobija mnie starość niszcząca mój umysł i ciało. Ślepnę, głuchnę, słabnę, ale chyba nic poważniejszego mnie jeszcze nie zżera. Taką mam nadzieję. Przecież nie wszyscy musimy być wykończeni przez raka, albo jakieś inne bydlę! Być może dołączę do grona szczęściarzy, którzy umarli ze starości. A zamykając oczy, kłębiła się w ich gasnących umysłach pozytywna myśl; „W sumie to miałem niezłe życie…”

Oldboy65