Kartoflany muezzin
Wybudzony z krótkiego snu po nocnej zmianie. Wypiłem szybką kawę zaparzoną z ziaren pochodzących z Hondurasu i ruszyłem w miasto. Zbliżała się godzina 12:00, kiedy nagle usłyszałem dochodzący z oddali głos spotęgowany mocą megafonu. Boże Przenajświętszy – pomyślałem – meczet nam zbudowali! Rozejrzałem się, lecz nigdzie nie ujrzałem minaretu wystającego spoza budynków mojej dzielnicy. Donośny głos muezzina nadal jednak do mnie docierał. Zatroskany wracałem do domu, dźwigając ciężką torbę z zakupami. Rozmyślając o tym co było, jest i niebawem będzie. Bo mnie się w ukochanej Polsce podoba, pomimo naszych słowiańskich niedoskonałości i po co to na siłę zmieniać?
Uff! Ulżyło mi! Ucieszyłem się ogromnie, gdy dostrzegłem kartoflanego muezzina, wychylającego się przez otwarte okno ciężarówki i krzyczącego do megafonu: „Ziemniaki! Buraki! Cebula!”
Oldboy65