Dokąd zmierza Warszawa?
To miasto zawsze mnie zastanawiało, lecz kiedyś spoglądałem na nie z daleka, jak na oddaloną, nie osiągalną i słabo znaną planetę, a wyprawę do stolicy w świetle ówczesnych możliwości uważałem za bardzo kosztowną fanaberię. Dlatego w ciągu 50 lat życia, byłem tam zaledwie dwa razy. Ale podobno po 50-tce dla wielu ludzi rozpoczyna się drugi…
Jesteśmy pryszczem na tyłku Wszechświata!
Siedząc w centralnym miejscu warszawskich Złotych Tarasów przylegających do Dworca Centralnego, na miejscu z którego widoczny był główny hol i ruchome schody, poruszające się nieustannie w dół i w górę. Sączyłem leniwie dużą kawę z mlekiem, kupioną w Costa Caffee i spoglądałem na ludzi przemijających jak westchnienie życia. Przed chwilą byli tuż przy mnie, by…
W drodze do Warszawy!
Za oknem jadącego pociągu, widać było mgłę unoszącą się nad łąkami, która jak senna mara przypominała o przemijaniu nocy. W tym roku, w lutym na polach niepodzielnie króluje błoto, bo śnieg tej zimy na razie marnym był epizodem. Buraków, ziemniaków, kukurydzy lub zboża na rozciągniętych polach nie uświadczysz, gdyż czas ich jeszcze nie nadszedł. Bo…
Komin z Mordoru!
Pan Henio spoglądał przez jedyne okno niewielkiego apartamentu mieszczącego się na jedenastym piętrze, niezbyt efektownego wieżowca. Na wprost widoczny był Pałac Kultury i Nauki. Obok niego z prawej strony piętrzyły się warszawskie drapacze chmur. Za nim schowany był budynek hotelu Marriott, którego niewielka krawędź wystawała zza pałacu. Z lewej widniała konstrukcja powstającego wieżowca, który ma…
Milczący hymn w Warszawie :(
Pan Henio wsłuchiwał się w milczenie tłumu i rozczarowany był tym, że prawie nikt nie śpiewa. Niektórzy uczestnicy Biegu Niepodległości mamrotali coś pod nosem, inni mruczeli. Tylko nieliczni, tak jak pan Henio śpiewali, ale nie za głośno. Jakby wstydząc się narodowej pieśni. Pan Henio odpuścił zwrotkę z Napoleonem, którego uważał za palanta do kwadratu… Cysorz!…
Romeo i Julia, czyli miłość w czasach cyberzarazy!
Do Warszawy pojechaliśmy pociągiem. Ponad 400km w tę i we w tę. Tego samego dnia, żeby nie było, ponieważ Żona następnego dnia pracowała. A ja? Cóż ja? Ja mam wszystko poukładane na wspak, albo opak i aż dziw mnie czasami ogarnia, że świat się do mnie dostosował. Bo inaczej zginąłbym jak przysłowiowe Franka buty! Dlatego…