
55!!!
Wczoraj minęło pięćdziesiąt pięć lat, od momentu w którym przybyłem na naszą planetę, aby żyć wśród Was. Gdybym napisał, że telefony z życzeniami się urywały, messenger rozgrzał się do czerwoności, poczta się zablokowała, a w domu zabrakło wazonów na kwiaty – pewnie nieudolnie bym Was okłamał, bo znacie mnie zbyt dobrze i wiecie, że nie jestem popularnym osobnikiem.
Ludzi pamiętających o moich urodzinach mógłbym policzyć na palcach jednej ręki, ponieważ na fejsie data mojego przybycia na Ziemię się nie wyświetla i ubyło ich sporo. Może kiedyś znajdziecie ją w Wikipedii jeśli coś mądrego wymyślę, albo głupiego, w każdym razie coś, co spowoduje, że ludzie poczują potrzebę dodania mojego nazwiska oraz opisu mojej osoby do wirtualnej encyklopedii.
Nie wynalazłem lekarstwa na raka, ani pojazdów napędzanych jakimś alternatywnym paliwem, na przykład ludzką głupotą, ale byłaby wówczas jazda! Nie wykombinowałem niczego innego, mam na myśli czegoś pozytywnego i negatywnego też nie. Zdążyłbym jeszcze zostać seryjnym zabójcą, ale musiałbym ciągle tłumaczyć się Żonie z moich nocnych nieobecności, bo podobno noc sprzyja takim akcjom, chować zwłoki, zacierać ślady i jak najdłużej nie dać się złapać, żeby później wylądować w encyklopedii jako największy zjeb na świecie.
Ale tak naprawdę jest inna przeszkoda – nie ma na Ziemi ani jednej osoby, do której żywię nienawiść, albo chęć jej uśmiercenia z innych powodów i z tego jestem najbardziej dumny! Są ludzie, którzy zaszli mi za skórkę, osoby wzbudzające moją niechęć itd. itp., ale nienawiść jest mi zupełnie nie znana.
Według mnie – NIENAWIŚĆ to najgorsza choroba jaka dopada człowieka. Gorsza od raka. Bo rak niszczy płuca, albo inne organy, a nienawiść niszczy serce i niby człowiek normalnie funkcjonuje, lecz nienawiść zaślepia go i upośledza wewnętrznie. Nie pozwala trzeźwo, ani obiektywnie myśleć oraz cieszyć się życiem! Rak przy nienawiści to Pikuś! Pan Pikuś!
Czy po 55 latach mojego pobytu na Ziemi jestem szczęśliwy? To trudne pytanie. Myślę, że właściwsze było by – czy jestem nieszczęśliwy? Moja odpowiedź brzmiałaby: nie narzekam, bo żyję w czasach i w miejscu, w którym pracując, można związać koniec z końcem. Szału nie ma, ale da się lepiej lub gorzej przeżyć. A kładąc się spać, nie muszę być tak czujny, jak w wielu innych regionach świata. Nie muszę martwić się o to, że ktoś napadnie mnie z tysiąca różnych powodów i obrabuje, zniszczy mój dom, a na końcu zabije. Mogę mieć pecha i stać się ofiarą jakiegoś szaleńca, ale puki co, śpię spokojnie, a to luksus, na który wielu ludzi nie może sobie pozwolić! Nawet w Europie i innych krajach rozwiniętych, bo spać nie mogą również ludzie, którzy z własnej woli przyłączyli się do wyścigu szczurów. Bo zżera ich zazdrość, strach przed utratą wpływów oraz chęć posiadania ciągle więcej i więcej!!!
Możecie uznać mnie za człowieka bez ambicji, skoro nie chcę się ścigać. Ale nie czuję potrzeby posiadania podmiejskiej willi, domku myśliwskiego w Bieszczadach i apartamentu na Teneryfie lub na słonecznym wybrzeżu Italii. Nie czuję potrzeby posiadania SUV-a zajmującego dwa miejsca parkingowe i spalającego tyle paliwa, co olbrzymia ciężarówka. Nie mam również potrzeby rządzenia innymi ludźmi, by pokazać światu jaki jestem zajebisty, chociaż rządzenie, to w naszym ludzkim świecie element niezbędny i ktoś rządzić musi. Niestety wielu ludzi piastuje te stanowiska w niewłaściwy sposób. Mógłbym wymieniać i wymieniać, czego do życia nie potrzebuję, ale jakby ktoś zajrzał do mojej szafy i zobaczył pięć par butów do biegania, mógłby powiedzieć, że jestem hipokrytą, bo twierdzę, że niczego nie potrzebuję, a w szafa jest pełna obuwia!
Mam swoje potrzeby tak jak każdy. Najbardziej potrzebuję zrozumienia mojej pokrętnej filozofii życia, która skutecznie utrudnia mi życie wśród Was. Moja Żona daje radę, ale to mocna Kobieta – twardo stąpająca po ziemi i wiedząca czego od życia oczekuje, dlatego ją sobie upatrzyłem, bo inna pewnie by ze mną nie wytrzymała.
Cieszę się, że Was poznałem, że nikt na mój widok nie odwraca się w drugą stronę, udając że mnie nie widzi. Co nie znaczy, że nie ma ludzi, którzy mnie nie lubią. Sądzę, że jest ich całkiem sporo!
Wracając do życzeń – pamiętało o mnie pięć osób i bardzo się z tego cieszę, gdyż uważam, że warto żyć, nawet tylko dla jednej, jedynej osoby.
Tymczasem za oknem deszcz, który ma zasilać ziemię przez kilka dni, w garnku wywar z drobiu czekający na to, aż dorzucę do niego kilka składników, z których powstanie zupa fasolowa, w lodówce browar – chociaż od dzisiaj miał być tygodniowy post. Ale po biegu dłuższym niż 15km, a taki zaplanowałem na dzisiaj, zawsze piję piwo. Taka tradycja, a ja trzymam się tradycji, zwłaszcza tych niezdrowych i może to mało sportowy zwyczaj, lecz do kwestii sportu też mam pokrętne podejście, jak do reszty życia.
Oldboy65