Moja dietetyczna nonszalancja!
Przyznacie że określenie – „dietetyczna nonszalancja” brzmi znacznie korzystniej, niż jakbym napisał; objadam się sporadycznie, lecz obficie i systematycznie. Ups! Tak można by było określić planową redukcję, którą prowadzę od kilku miesięcy z różnym skutkiem. To znaczy jedynym skutkiem, jakim jest niewątpliwie utrata wagi, ale okupiona niepotrzebnym stresem i to nie związanym z głodem, a raczej niedosytem, ponieważ wielkiego głodu staram się unikać.
Mój stres spowodowany jest tym, że często dopada mnie słabość i wówczas sobie folguję. Nie mam na myśli zaplanowanego piwa, po bardzo długim i wyczerpującym treningu, lampki wina lub dwóch, czy kawałka czekolady, a nawet sporej porcji pizzy, o ile była ona w planie. Bo jeśli w nim jest, to spożycie kawałka pizzy lub wypicie butelki piwa, nie spowoduje przekroczenia zakładanego limitu kalorycznego na dany dzień.
Moi dietetyczni i ogólnie sportowi mentorzy; Tomek Grzymski oraz Michał Kanclerz, mówią wystarczająco dużo i jasno na ten temat, by ogarnąć to umysłem i zabrać się za siebie. Ci chłopcy zmobilizowali do działania wielu ludzi i mnie również, dlatego chwała im za to!
Dlaczego postanowiłem schudnąć? Chcę mieć sylwetkę plażową? Raczej nie, bo plażę widuję tylko na filmach albo zdjęciach. Nawet w tym roku, będąc na Teneryfie, ani razu nie zajrzałem na plażę, bo chodziłem po tamtejszych górach! Wiem, że to brzmi dziwnie, ale górskie wędrówki to moja pasja, nawet jeśli znajdują się na wysepce położonej na środku oceanu.
Co tam jeszcze? Chciałbym zaimponować sylwetką swoim kolegom? No nie wiem którym? Moja daleko odbiegająca od doskonałości sylwetka i tak pod względem jakości, coraz mocniej odstaje od sylwetek większości rówieśników, nabierających jeszcze większych gabarytów.
Jeden z odcinków na kanale YT Tomka Grzymskiego, dotyczący diety.
W zasadzie są dwa powody mojej redukcji. Po pierwsze, po kilku latach biegania, w końcu mnie olśniło, że powinienem mniej ważyć, gdyż zbyt duża waga utrudnia osiąganie zadowalających wyników i jest dodatkowym źródłem kontuzji. Naprawdę olśniło mnie? Właściwie to dopiero dotarło, bo o tym wiedziałem nieomal odkąd biegam, lecz nic z tym nie robiłem. Zupełnie tak samo jak grubasy, których dopada cukrzyca, miażdżyca, nadciśnienie i co tam tylko zapragniesz! Oni też nic z tym nie robią, zwalając winę na geny, stres oraz brak czasu.
Częściowo mają rację, bo wielu ludzi ma genetyczne tendencje do tycia, stres powoduje niekontrolowane podjadanie, a brak czasu, nie pozwala na przyłożenie się do urozmaiconej diety. Ale rację mają tylko częściowo, bo możemy się kontrolować mimo tych wszystkich niedogodności, a nie ciągle szukać usprawiedliwienia.
Jeśli ktoś ma tendencje do tycia, musi pilnować się nieustannie, przez całe życie. Innej rady nie ma i należy się z tym pogodzić. Jeśli kogoś dopada stres, albo ciągle jest zestresowany, to przecież może chrupać marchewkę, a nie zajadać się orzeszkami, albo chipsami. Brak czasu też nie jest przeszkodą, gdyż nie musimy przygotowywać sobie wykwintnych dań z diety dla bogaczy, tylko przygotować na przykład porcję sera twarogowego z drobno posiekaną rzodkiewką albo cebulką, szczyptą soli oraz odrobiną pieprzu i jeden posiłek gotowy!
Wczoraj złamałem barierę 78kg Moja waga pokazała: 77,8kg To 10kg mniej, licząc od stycznia 2019 roku. Nie jest to spektakularne osiągnięcie, ale dopiero od maja bieżącego roku mocnej zabrałem się za siebie wskutek owego „olśnienia” o którym wspominałem. W maju ważyłem 84,5kg, co daje 6,7kg mniej w ciągu ponad trzech miesięcy.
Miało być znacznie lepiej, lecz moja dieta przypomina jazdę na rollercoasterze, właśnie z powodu dietetycznej nonszalancji. Raz waga idzie w górę, innym razem w dół, w górę, w dół, ale cieszy mnie nieustanna tendencja spadkowa.
Trochę dłużej o odchudzaniu, ale również ciekawie, na kanale Michała Kanclerza – Michał Kanclerz TrenerTV
Drugim powodem redukcji wagi, jest nieuchronnie zbliżająca się niedołężność, chociaż już od kilku lat nie jestem tak sprawny jak dawniej. Wielu starszych ludzi narzeka, że nie mogą zrobić tego czy owego z powodu starości, lecz to jest tylko częściowo prawdą. Przeważająca większość starszych ludzi których znam, nie robi zupełnie nic, żeby starczą niesprawność opóźnić jak najdalej tylko się da. Ale znam też osoby po 60-tce, 70-tce, a nawet jeszcze starsze, aktywnie uprawiające sport. W tym wypadku określenie „aktywnie” oznacza, aktywność na możliwym w danym wieku poziomie i to z nich należy brać przykład, a nie ciągle usprawiedliwiać się oraz narzekać.
Przeróżne choroby dopadną nas wcześniej bądź później. Oby nie! Ale prawie każdy z nas nosi w sobie jakąś tykającą bombę. Są osoby mające pecha od urodzenia, dlatego nieustannie borykają się ze zdrowotnymi problemami. Ale większość z nas, jest po prostu zaniedbana z własnej winy, dokładając do zdrowotnych problemów jeszcze coś od siebie. Tym właśnie jest m.in. nasza otyłość, narastająca wraz z wiekiem.
Prawie nikt z nas nie musi ważyć idealnie, trzymając się tabel opracowanych wg wagowych kryteriów ustalonych przez specjalistów i mieć obsesje na punkcie kilku kilogramów, ale 10, 20, 30-ci, albo więcej nadwagi to przesada. Ja postanowiłem to zmienić, bo z każdym rokiem będzie to coraz trudniejsze, a kto chce, niech dalej się męczy z dźwiganymi każdego dnia kilogramami i związanymi z tym problemami, obwiniając za to świat, bo tak przecież wygodniej.
Napisałem o tym, aby chociaż jedną, a może dwie osoby zmotywować do działania w tym zakresie. Na razie jestem na fali i wierzę w to, że nie wymięknę, nie poddam się i tak zostanie, mimo moich dietetycznych wpadek, ale trzymanie odpowiedniej dla siebie diety to długotrwały proces. To proces trwający przez całe życie, tego trzeba się również nauczyć, o ile się tylko tego chce.
Oldboy65