Wędrówka do Chatki Górzystów
W pierwszy dzień długiego weekendu na który pojechałem z Żoną do Świeradowa, wybraliśmy się do Chatki Górzystów położonej na Polanie Izerskiej. Przewidując najazd miłośników gór, postanowiliśmy zajrzeć na Polanę w pierwszej kolejności, co okazało się słuszną decyzją o czym przekonaliśmy się następnego dnia, przedzierając się przez tłum piechurów w drodze na czeskiego Smrka. Na szczęście były to tylko nie całe trzy kilometry w górskim full kontakcie z rodakami. Tylko trzy – na 50-siąt jakie przeszliśmy w Izerach. Ale w dzisiejszych czasach, oprócz analizy pogody panującej na interesującym nas obszarze w określonym terminie, warto przeanalizować zachowanie tłumu, chociaż to banalnie prosta sprawa w porównaniu z prognozą pogody, ponieważ większość ludzi pragnie zobaczyć to, co jest najbardziej spektakularne na danym terenie i właśnie tam się wybierają, a pogoda w górach bywa kapryśna.
Do Chatki Górzystów ruszyliśmy niebieskim szlakiem z centrum Świeradowa. Na 8,5km odcinku mieliśmy 521m przewyższenia, licząc od głównej drogi przebiegającej przez miejscowość, później trasa stała się bardziej łagodna i na 8,5km części (żółty szlak do Schroniska na Stogu Izerskim) było tylko 286m w górę, prawie bez wymagających podejść. Ostatni fragment 24km wędrówki stanowiło zejście ze Stogu Izerskiego. Był to zaledwie 7km odcinek, na który składało się początkowo bardzo wymagające, strome, kamienne zejście, w dalszej części zastąpione opadającym w dół asfaltem oraz końcowym odcinkiem wędrówki przez miasto. Całość dała 602 metry w dół.
Pogoda była piękna, ponad 20-cia stopni, słońce i bezwietrznie, a my dodatkowo mieliśmy jeszcze sporo szczęścia, ponieważ na trasie nie było tłoku, po słynne naleśniki z jagodami, serwowane w Chatce Górzystów czekaliśmy zaledwie kilkanaście minut, a wędrując pod górę, poznaliśmy fantastycznych chłopaków, jednego z Międzyrzecza, a drugiego z Kutna. Bo jak określić kogoś, kogo zna się od godziny i ma się wrażenie, jakby znało się co najmniej od kilku miesięcy? W każdym razie MRU – Międzyrzecki Rejon Umocniony chodzi mi po głowie i wygląda na to, że zrezygnuję z jesiennego biegu, aby zgłębić fragment XX-to wiecznej historii.
Oldboy65