Odkrywanie, odkrytego!

Odkrywanie, odkrytego!

15 listopada, 2020 Off By oldboy

Jestem przekonany, że już ktoś wcześniej takiego określenia używał: „Odkrywanie, odkrytego” Ale mniejsza o to. Bo niby jest banalnie proste w swoim przekazie, albo zupełnie nie jasne. W moim rozumieniu – odkrywanie, odkrytego, to zauważanie tego, czego latami nie dostrzegaliśmy. Nie tylko przez naszą nieuwagę, roztargnienie, czy coś takiego. Ale dlatego, że zajęci byliśmy zupełnie innymi sprawami, albo mieliśmy inne podejście do wielu spraw, inne potrzeby, a może dlatego, że nie byliśmy jeszcze gotowi na to, co po latach zaczęło nas inspirować?

Dla mnie takim odkrywaniem czegoś, co wcześniej znane było innym ludziom, a jeszcze innym nadal nie jest znane, są biegowe ścieżki położone w obrębie mojego miasta, albo tuż za nim, które można również pokonywać marszem, albo na rowerze. Bo kto bogatemu zabroni wsiąść na rower nawet elektryczny, umożliwiający dotarcie tam, gdzie bez niego ciężko, a dokładnie ciężej byłoby dojechać.

Moja biegowa przygoda zaczęła się około 10 lat temu, ale wcześniej nie byłem misiem kanapowym, który dostał sportowego objawienia i stwierdził nagle podnosząc swoją tłustą dupę z kanapy: „Qwa muszę zacząć się ruszać!” Ja byłem aktywny od urodzenia; bieganie, jeździectwo, żeglarstwo, Aikido, trening siłowy, piłka nożna. Ba! Przez jakiś czas poddawałem intelektualnym torturom nawet moje zwoje mózgowe,namiętnie grając w szachy!

Teraz przyszedł czas na bieganie. Ale po przebytej zatorowości płucnej, powstałej w wyniku zakrzepicy, odpuściłem biegowe aspiracje, a wcześniej rywalizacja z rówieśnikami nakręcała moją biegową pasję od samego początku. Może nie odpuściłem do końca – jeszcze nie! Ale nabrałem większego dystansu do tego co robię i może dzięki temu, teraz bardziej cieszy mnie każdy przebiegnięty kilometr niż wcześniej, gdyż nie ciąży nade mną presja, którą sobie sam narzucałem.

W moim wykonaniu i tak nie był to biegowy kierat. Stanowiący dodatkowe źródło stresu, w które wpada wielu ludzi, zapominając o tym, że można robić coś, co nie powinno nas stresować, lecz cieszyć!

Uff! Nie rozpisuję się, bo do pracy trzeba się zbierać, ale powiem WAM czego innym ludziom zazdroszczę, a jest to jedna, jedyna rzecz, której zazdroszczę. Chociaż obserwując ludzi, mógłbym stwierdzić, że to unikatowa cecha na skalę światową, a jest nią: umiejętność cieszenia się życiem! Niczego innego ludziom nie zazdroszczę. Bo czegóż miałbym zazdrościć? Zdrowia? Pieniędzy? Urody? Popularności? Talentu? Zawodowych lub sportowych sukcesów? Wielu ludzi to ma, ale niewielu ludzi to docenia, a jeszcze mniej potrafi się tym cieszyć.

Umiejętność cieszenia się życiem! Zdecydowanie – bez tego nic nie jest w stanie nas zadowolić. Myślę że można się tego nauczyć, o ile ktoś nie ma w sobie takiej cechy wrodzonej, przekazanej w genach, albo wyssanej z mlekiem matki. Jestem przekonany na sto procent, że tego można się nauczyć. A utwierdza mnie w tym każdy przebyty w samotności kilometr oraz zadowolenie z jego przebycia – o wiele większe niż dawniej! Teraz tylko przełożyć to, na pozostałe sfery własnego życia i żal będzie umierać! W zasadzie doskonalenie się w umiejętności cieszenia się życiem, też jest odkrywaniem, odkrytego, bo skoro niektórym ludziom jest to znane, a my o ile chcemy, możemy tego doświadczyć, to jak inaczej to nazwać?

Oldboy65