Moja Dieta Niekonsekwentna

Moja Dieta Niekonsekwentna

22 listopada, 2020 Off By oldboy

Z pewnością słyszeliście o różnych dietach, takich jak Dieta Tysiąca Kalorii, Dieta Diamondów, Dieta Atkinsa, Dieta Gersona, Dieta Hollywoodzka, Dieta Kapuściana, Dieta Turbo, Dieta Wegetariańska, Dieta Wall Street, Dieta Białkowa… Uff! To zaledwie wierzchołek dietetycznej góry lodowej!

Ale na sto procent nie słyszeliście o Diecie Niekonsekwentnej, chociaż najwięcej ludzi taką dietę stosuje!!! Do wielomilionowej grupy stosującej tą dietę, należę również ja. Na czym ona polega, prawie każdy o tym wie. Ja tylko nadałem jej nazwę, ponieważ najpopularniejsza dieta na świecie nie była jeszcze nigdy nazwana! Co uważam za ogromny skandal! Bo jak nie można było nazwać czegoś tak bardzo popularnego na świecie? Ogromne przeoczenie! Może dlatego ludzie wspominają o tym, że są na wycieńczającej diecie tysiąca kalorii – głodując tygodniami, albo na odjazdowej diecie tłuszczowej – zajadając dzień w dzień boczek i zapijając go olejem! Brr! Ale nikt nie wspomina, że jest na wspaniałej Diecie Niekonsekwentnej!
To jest dopiero prawdziwa jazda. Nie jakieś tysiąc kalorii dziennie, spożywane przez trzy miesiące. Gwałtowny spadek masy ciała o 20-30kg albo i więcej. A później powrót do starej wagi i to z grubą nawiązką! Co jest zaledwie epizodem w życiu niejednego człowieka, niegodnym wspominania o nim.
Natomiast Dieta Niekonsekwentna towarzyszy wielu ludziom nawet przez całe życie. Bo dorastamy na niej, żyjemy latami oraz umieramy i nasze ciało będące większych lub mniejszych gabarytów niż 10, 20, 30-ści lat wcześniej, ląduje w trumnie, a wraz z nim nasza dietetyczna przeszłość.
W miniony piątek, kiedy na okres niezbyt długi, zostałem skazany na pastwę losu. Poniosło mnie okrutnie! Niekonsekwencja jakby czekała na taką okazję. Wylazła z szafy i kusiła! Diabeł przy niej jest zaledwie nędznym leszczem niegodnym uwagi!
Tak więc wylazła z szafy i mówi: „Jesteś sam, bo Żona wyjechała na weekend. Masz mnóstwo czasu, ponieważ nie obarczyła cię żadnymi czasochłonnymi zadaniami. Nie biegałeś, gdyż nie najlepiej się czujesz. Od rana, do teraz jesteś na sporym kalorycznym deficycie, bo w pracy prawie nic nie jadłeś. Dlatego napij się! Spróbuj łyskacza, którego kupiłeś po ostatniej wypłacie. Spróbuj, czy faktycznie ma posmak pomarańczy, grapefruitów, solonych orzeszków, imbiru i czegoś tam jeszcze … jak piszą na etykiecie! Jesteś w końcu na deficycie, dlatego 100 ml whisky, możesz śmiało wliczyć do dzisiejszego bilansu i nadal będziesz na sporym minusie!”

– Ale – Chciałem nieśmiało zaprotestować.

– Żadnego ale! – ucięła Niekonsekwencja – po prostu spróbuj!

Spróbowałem i rzeczywiście – whisky była wyborna! Naiwnie myślałem, że Niekonsekwencja da mi spokój, bo przez lata tak ją wyszkoliłem, że często odpuszczała. Tym razem bestia była zawzięta i brnęła dalej, mówiąc: „Masz jeszcze drugą butelkę whisky. Możesz porównać ją, z tą nową. Naprawdę nie ciekawi cię to, która z nich jest lepsza!? Stara, torfowa, mocno napoczęta – Islay Mist. Całkiem niezły blend o profilu dymno – torfowym, czy ten nowy nabytek – 10 letni Highland Park z najbardziej na Północ wysuniętej szkockiej destylarni? Może nie wypada porównywać blenda z single maltem, lecz raz kiedyś można to zrobić! Nie ciekawi cię to?”

Zaciekawiło! Wyciągnąłem butelkę z barku, nalewając odrobinkę do kieliszka degustacyjnego i sączyłem przez zęby, zastanawiając się nad tym, w jaki sposób ludzie wyczuwają te wszystkie smaki, z których ja czuję najwyżej jeden, czasami dwa, może trzy.
Niekonsekwencja rozzuchwaliła się na dobre  i nie odpuszczała: „Tam pod stołem masz schowane ciastka, które kupiłeś jako energentyczne dopalacze na długie 20-30km bieganie. Nie planujesz takich treningów na razie, możesz więc śmiało się nimi poczęstować. Kupisz nową paczkę ciastek po niedzieli i będzie wszystko w porządku.” Poczęstowałem się jednym. Później drugim i trzecim. Pozostałych nie opłacało się chować, dojadłem więc resztę.
Niekonsekwencja tryumfowała, gdyż byłem już na dodatnim bilansie! A ona nadal nie dawała mi spokoju! Tym razem była wyjątkowo upierdliwa mówiąc: „W sumie jesteś już w plecy, co najmniej o 500-800kcal i jeśli wypijesz słynną pardwę z colą, to niczego nie zmieni, a przynajmniej się napijesz!
Napiłem się. Dymiona Famous Grouse robi bardzo pozytywne wrażenie. Drink nie był mocny, bo następnego dnia miałem iść do pracy i wolałem nie przesadzać, lecz dodatkowych 300 kcalorii wpłynęło do organizmu!

Sruuu! Tym razem boleśnie upadłem i nie mam na to żadnego usprawiedliwienia! Niestety od czasu do czasu tak się zdarza, ale w końcu na tym polega Dieta Niekonsekwentna! Trzymamy fason. Nawalamy. Bierzemy się za siebie. Odpuszczamy. Ponownie zaciskamy zęby – skrupulatnie gromadząc deficyt kaloryczny, albo utrzymując wagę w miejscu. Po tygodniu lub dwóch zamawiamy KFC, albo pizzę i dajemy czadu, zapijając jedzenie browarami! I tak na okrągło, całymi latami. Do tego można się przyzwyczaić i śmiać się, lub robić sobie nieustanne wymówki, stresując się przy tym ogromnie.

Czy taka dieta jest skuteczna???
Jasne, że jest! Od maja bieżącego roku schudłem ok. 10kg Do dużej wagi doszedłem wiele lat temu robiąc masę mięśniową na siłowni. Od tego czasu dużo masy mi ubyło, lecz w to miejsce przybyło sporo niepotrzebnego tłuszczyku. Bo intensywnie ćwiczyć przestałem, ale ilości spożywanych kalorii nie ograniczyłem! Według kilku wzorów jakie zastosowałem do obliczenia optymalnej dla mnie wagi, opracowanych przez fachowców, powinienem ważyć 63-67kg Obecnie, po kilkumiesięcznej redukcji ważę 10kg więcej.

Ale, na tak zwane – stare lata, postanowiłem mocno schudnąć, schodząc do niemal „podręcznikowych” 68-70kg Od lat nie dźwigam ciężarów, a kilkadziesiąt kg dodatkowej masy tłuszczowo-mięśniowej nie zagwarantuje mi tego, że podczas ewentualnej napaści, przyda mi się owa dodatkowa masa do obrony. Prędzej spowolni mnie podczas ucieczki! Po co więc nieprzydatne do niczego kilogramy dźwigać na grzbiecie? Za to starcza niedołężność na sto procent da mi popalić, jak każdemu starszemu człowiekowi. Dlatego lepiej być starym i szczupłym ramolem, którego nie trzeba obsługiwać dopóki sam się porusza, niż grubasem, któremu sama tusza utrudnia życie, a jak dodamy do tego niesprawność, jego życie bez pomocy innych ludzi staje się niemożliwe!

Dlatego postanowiłem zrobić porządek z własnym organizmem, przyzwyczajając go do mniejszej wagi oraz niższego zapotrzebowania na kalorie. Wiele lat temu z powodu dietetycznej wpadki, podobnej do tej jaką miałem kilka dni temu, chodziłbym przez kilka dni zły na siebie i zestresowany. Dzisiaj śmieję się z tego, lecz potulnie wracam do liczenia kalorii i robienia dietetycznych posiłków, przygotowując się do kolejnego ataku zawziętej Niekonsekwencji, który wcześniej lub później ponownie nastąpi. 

Oldboy56