Memento de vita – pamiętaj że żyjesz!
Krzyż Memento odnalazłem bez problemu. Ale najpierw ruszyłem w Rudawy z Przełęczy Wisielca. Tak nazywam Przełęcz Karpnicką, na której kilka lat temu znalazłem wiszącego człowieka i od telefonu na Policję rozpoczął się mój 35km trening.
Tym razem przywitał mnie kot. A ja mogłem poczęstować go jedynie czekoladowym waflem. Być może słynny Behemot skusiłby się na wafelka, lecz ten nie wyglądał na miłośnika słodyczy.
Planowałem zrobić rudawskiego klasyka. Sokoliki, Zamek Bolczów, Skalny Most, Starościńskie Skały. Chciałem nacieszyć się widokiem okolicznych skał oraz rudo, złoto, zielono, brązowo, czerwonych liści, jeszcze w milionowych ilościach wiszących na drzewach.
Na parkingu było sporo samochodów, ale do odwiedzenia Gór Sokolich zniechęcił mnie autokar pełen dzieciaków, które wysypały się z niego na parking. Tak nie można – pomyślałem. Zamiast uczyć się całek, sinusów, cosinusów, albo wkuwać na blachę listę bogactw naturalnych Konga oraz innych nieprzydatnych w życiu rzeczy, lub przydatnych, tylko przedstawianych w sposób nie wzbudzający najmniejszego zainteresowania. Wywieźli uczniów do lasu! Edukacja! Pod rządami Troglodytów dzieciaki z pewnością cofną się w rozwoju. A gdy dorosną wrócą na drzewa, ale bez głąbów znalezionych w kapuście! Bo nie wszyscy pochodzimy od małpy. Na wszelki wypadek powinni sadzić bananowce. Mogą się przydać.
Pobiegłem w przeciwnym kierunku. Był to marszobieg, przerywany częstym sprawdzaniem opatrunku i robieniem zdjęć. Poza tym nie chciałem szarżować po tygodniu przerwy. Dlatego celowałem w 18-20km dystans.
Do zamku dotarłem spotykając dwie osoby. Niestety czekała tam na mnie grupa rozbrykanej młodzieży. Najwyraźniej nie tylko ja chciałem nacieszyć się rudawską jesienią.
Było około 7 stopni na plusie. A ja musiałem założyć rękawiczki! Bo organizm siada. Każdemu coś na stare lata dolega. Ale jeśli nic komuś nie jest, nic go nie boli i czuje się świetnie, to znak że nie żyje. Ja mam problemy z krążeniem. Pobiegłem na Wołka ze szczytu którego miałem zawrócić. Ale poniosło mnie i zrobiłem to dwa kilometry dalej, zawracając i ponownie wspinając się na górę. Nie odważyłem się zrobić dłuższej trasy. Dałbym radę, ale narażałbym się na kontuzję. Bo na tak długi dystans nie byłem przygotowany.
Tutaj też kręcili się turyści. Środek tygodnia, a ludzi było sporo. Może Internet w okolicach wysiadł i wszyscy poszli na spacer!? Tak jak ja odrywając się od fejsbunia i innych pożeraczy czasu. Po Wołku, biegu w dół i pod górę trafiłem na majestatyczna Skalny Most. A później Starościńskie Skały. Piękny zakątek. Ale na samotność tego dnia nie mogłem liczyć. Bo nad skałami krążył dron. Do leśnego parkingu dobiegłem utykając, gdyż dla jednego kolana był to zbyt duży wysiłek. Drugie wytrzymało. Dotarłem do samochodu wyłaniającego się z tumanów kurzu wznieconego przez przemieszczającą się w różnych kierunkach młodzież. Przebrałem się i pojechałem w kierunku browaru.
W browarze zjadłem pyszną zupę piwną – specjalność restauracji. Ale nie mam pojęcia skąd ta nazwa, ponieważ nie wyczułem żadnych piwnych aromatów. Zupa jednak była wyśmienita. Kupiłem też mały zestaw lokalnych piw na wieczór, a później podszedłem do krzyża Memento znajdującego się nieopodal Browaru Miedzianka.
Memento – pamiętaj! Memento mori – pamiętaj o śmierci. Owszem można się zagalopować w dążeniu do tak zwanego dobrobytu. Do zapewnienia sobie wszelkiej wygody oraz zbytów, można się nieźle zatracić zapominając o nieuchronnej śmierci. Ale ja polecałbym pamiętać o życiu – memento de vita!!! Dlatego że nie ma nic gorszego jeśli zatracając się w zbytkach, w pazernym dorabianiu się, zatracając się w chciwości o nim zapomnimy. To w zasadzie żyjąc jeszcze, jesteśmy już martwi!
Stąd ten bieg z niezagojoną raną na nodze, który nie był prawdziwym treningiem, ani wycieczką w nieznane. Bo znam teren odwiedzany przeze mnie od lat. Ale pozwolił mi po raz tysięczny przypomnieć sobie o życiu, którego sens czasami mi się w umyśle rozmywa.
Oldboy65