Każdego dnia 13.000 kroków!
Kilka miesięcy temu, po raz trzeci, postanowiłem skorzystać z pomocy specjalistki przy zrzucaniu zbędnych kilogramów. Moja wiedza jest wystarczająca do tego, by odchudzić cały cywilizowany świat. Dlatego może bez sensu jest płacić stówę miesięcznie za to, żeby dowiedzieć się tego, co się wie. Ale wiedza to za mało. Należy umieć z niej korzystać. A w przypadku zdrowej diety, wystarczy zmusić się do tego, by ją stosować. Nic więcej! Prawda, że łatwizna? Dlatego tym razem pod okiem fachowca, chciałem wszystko uporządkować.
Idąc na spotkanie nie oczekiwałem tego, że dietetyczka wyciągnie z szuflady zaczarowaną różdżkę. Pacnie mnie nią mocno w łeb i wypowie zaklęcie: „Abra, kadabra. Bądź chudszy o 10kg!!! I tak się natychmiast stanie. Bo kiedyś przekonałem się o tym, że takich różdżek nie ma. Ale wielu otyłych ludzi nadal w to wierzy. Przychodzą do dietetyka. Żalą się na swoją otyłość. Płacą za wizytę i nic z sobą nie robiąc – oczekują na efekty. No bo przecież zapłacili!
13.000 kroków. Taki limit dzienny do pokonania ustawiłem w apce Garmina. Pokonuję je bez problemu. W moim przypadku to 10km marszu. W pracy średnio przejdę 8-10km i zostaje mi 5-7km do pokonania, a przecież jeszcze trochę biegam.
Pokonując 10km marszem w tempie 5km/godzinę, spalimy około 600kcal. Zajmie nam to dwie godziny. Później zjemy jednego 100g batona w czekoladzie z orzechami. Albo dwie smażone kiełbasy, lub pizzę i w ciągu kwadransa będziemy na sporym energetycznym plusie. A mieliśmy być na minusie!!!
To skromny przykład bezsensu uprawiania aktywności fizycznej w celu pozbycia się zbędnych kilogramów, bez stosowania zbilansowanej diety! Wiem coś o tym, aż za dobrze. Herbatki ziołowe, spalacze tłuszczu, kadzidełka. Siłownia. Bieganie i nic! A ludzie mocno otyli, nie lubiący się zmęczyć i spocić, mają ciężej ode mnie.
Kiedyś na grubasów patrzyłem z wyższością. Jak na ludzi leniwych, słabych i nie dbających o siebie. Teraz, gdy na bieżnię stojącą obok tej na której biegam, wchodzi dorodna foczka. Patrzę na nią bardziej przychylnie niż dawniej. Bo skoro ja człowiek na co dzień aktywny fizycznie mam problem z utrzymaniem odpowiedniej wagi, ona ma znacznie trudniej! Dla mnie godzinny trening z ciężarami, a po nim godzina truchtu, to przysłowiowa bułka z masłem. Dla niej zmuszenie się do przyjścia na siłownię, jest już sporym wyzwaniem. A za to szacun się należy, bez względu na to, ile tutaj wytrzyma.
Od lat zabijają nas zdobycze cywilizacji. Jedną z takich zdobyczy jest powszechna dostępność do jedzenia. Bo ilu ludzi w Europie, USA oraz w innych wysoko rozwiniętych regionach świata umiera z głodu, spowodowanego brakiem jedzenia, a ilu z przejedzenia wynikającego z jego nadmiaru?
W wyniku chorób związanych z otyłością, przedwcześnie umiera w ciągu roku na świecie prawie 3 miliony ludzi! A ilu ludzi latami boryka się z chorobami spowodowanymi otyłością!? Dla wielu z nich życie staje się piekłem w które sami się wpakowali!
Jeszcze kilka lat temu nie rozmyślałem tak o tym. Bo przebiegałem około 300km miesięcznie i na co dzień byłem bardziej aktywny fizycznie. Dlatego mimo dietetycznej nonszalancji nie tyłem. Nie byłem szczupły, lecz też nie byłem gruby. Ale zdaję sobie z tego sprawę, że będzie coraz gorzej. Moja aktywność, czy tego chcę, czy nie i tak będzie spadać. Bo człowiek się starzeje. Niedołężnieje. Organizm wysiada, a choroby, które wcześniej sobie z nami nie dawały rady. Na stare lata dobierają nam się do tyłka!
Dlatego postanowiłem się zredukować. Pozbyć nadmiaru kilogramów. Przyzwyczaić organizm do wchłaniania znacznie mniejszych ilości pokarmu. Wszystko po to, aby nadal cieszyć się życiem. A nie pocić się jak wieprz po pokonaniu kilkuset metrów drogi z parkingu do domu, ocierając się każdego dnia o zawał!
Na razie średnio mi to idzie. W ciągu trzech miesięcy pozbyłem się zaledwie 4kg Ubyło mi 2% tłuszczu i przybyło trochę mięśni. Moja czarodziejska aplikacja WeightFit pokazała po świętach, że jeśli będę się w takim tempie odchudzał, to do celu dotrę dopiero za 829 dni! Dlatego muszę znacznie przyspieszyć. Bo sylwetkę plażową trzeba zrobić. Chociaż na naszych plażach człowiek wysportowany wygląda jak kosmita, ale pojadę na plaże zagraniczne, a tam być może jest zupełnie odwrotnie.
Oldboy65