Ekscentryczny optymizm
Pan Henio ułożył w głowie plan na potem. Na dzień w którym wypuszczą go ze szpitala. Po wyjściu postanowił zrobić przerwę w zamartwianiu się. Bo wyniki były przyzwoite. Nie znaleziono żadnych niepokojących zmian. Ale wydolnościowo organizm siadał. Co do tego nie było wątpliwości. Chociaż Garmin kłamca wskazywał na to, że pułap tlenowy pana Henia mieści się w górnym przedziale przewidzianym dla 10% osób w jego wieku!
– W sumie nie jest źle. Tylko jak wytłumaczyć to, że z ledwością wchodzę po schodach na drugie piętro? – analizował wskazania Garmina, porównując je z rzeczywistością – Garmin swoje, a organizm swoje.
Tymczasem coś sensownego trzeba na dzień wyjścia zaplanować. Może Balantynę Brasil z limonką i Colą? – Rozmarzył się pan Henio – Czasami organizm domaga się łakoci i nic na to się nie poradzi.
Jedzenie w szpitalu było skromne, ale przyzwoite. W końcu szpital to nie ekskluzywny hotel z szampanem oraz kawiorem i darmowym pakietem kilkudziesięciu kanałów TV. Według heniowych wyliczeń dobowa kaloryczność posiłków wahała się między 1800, a 2000 kcal A 2000 kcal, to sporo dla kogoś, kto w zasadzie nic nie robi. Tylko cierpliwie, lub niecierpliwie czeka na śmierć, albo na wyniki badań i dalszy ciąg życia.
Stąd owa chęć na Balantynę z Colą. Tak dla odmiany. Ale pan Henio po drodze do domu skręcił do Decathlonu. Chciał sprawdzić, czy nie znajdzie tam odpowiednich ciężarków. Bo słabość wymaga przeciwstawienia jej odpowiedniej siły! Dlatego nie ma co odpuszczać!
– Czyżby pod warstwą powierzchownego pesymizmu skrywały się niezbadane pokłady ekscentrycznego optymizmu? – takie pytanie przeleciało mu przez głowę, gdy zauważył mężczyznę spoglądającego na heniową rękę ze szpitalną opaską na przegubie, wsadzającą kolejny odważnik do kosza…
Oldboy65
Ekscentryczny optymizm – Księga Codzienności cz. 56