Łapacz myśli kupiony!

Łapacz myśli kupiony!

24 stycznia, 2019 0 By oldboy

Do tego urządzenia bardziej pasowałaby nazwa łapacz słów, bo one są na nim rejestrowane, ale w końcu słowa są przedłużeniem myśli, czy raczej ich utrwaleniem, stąd taka nazwa wydaje mi się bardziej odpowiednia. Może dzięki urządzeniu zdążę zarejestrować to, co w mojej głowie się czasami kłębi, lecz w danym momencie nie mam sposobności zapisać? A później, jak to mawiają buddyjscy mnisi: przepadło i dupa blada! Możliwe, że ktoś inny tak mówi, ale do nich jako myślicieli, idealnie to określenie pasuje. Może nie jest tak wykwintne jak w starodawnych księgach by to napisano, lecz trafia idealnie w sedno.

Dyktafon nie jest z górnej półki, tak na wszelki wypadek, gdyby okazał się kolejnym urządzeniem dla mnie zupełnie nie przydatnym. Oj szasta się pieniędzmi czasami! Najpierw się kupuje, a później przychodzi refleksja: Qurwa, po co mi to było!?

Tymczasem kilka tekstów już nagranych, po opanowaniu sprzętu, tym razem bez pomocy Syna! Postępy robię niesamowite! Może kiedyś samodzielnie telefon kupię i to taki nadający się do telefonowania? Po prostu dwa w jednym; po pierwsze – masz urządzenie, po drugie – umiesz się nim posługiwać! Kompatybilność pełną gębą! A często to nie wychodzi. Tetryk ze mnie. Jakiś leciwy się robię! Coraz wolniej myślę, a nad techniką od lat nie nadążam! Może kiedyś wymyślą urządzenie, by ludzką głupotę powstrzymywać? Dałbym nawet tysiaka za takie cudo. Ale byłby elektroniczny hicior! Marzenie!

Szkoda tylko, że dyktafon nie moduluje głosu, bo mój jest do dupy. Żal po prostu słuchać. Gdybym go nie zaczął nagrywać, nigdy nie dowiedziałbym się, że ludzie muszą to moje gadanie znosić! Szkoda mi ich trochę, lecz cóż ja na to mogę poradzić? Teraz sam słucham tego dukania, jąkania i stękania. Masakra! Zero w tym czułości, namiętności i takich różnych, dźwięcznych wyrażeń chwytających za serce. Ale pojawiają się jakieś inne dźwięki. Onomatopeja? W sumie, po ich wysłuchaniu rozumiem tą mowę, wiec nie jest tak źle, bo bez zrozumienia ciężko byłoby cokolwiek napisać. I dwie stówki poszły!

Dzisiaj po raz kolejny, zadzwoniła do mnie pani z banku – oddział w Łodzi, tak mi się wyświetliło: Łódź. Poddałem się po kilkunastu telefonach od niej, nie odebranych w ciągu dwóch, może trzech tygodni. Myślałem, że się znudzi to dzwonienie, lecz była wytrwała! A głos! Chciałoby się słuchać godzinami, pewnie diablica jakaś! Ale cóż; służbowa formułka o nagrywaniu i oczywiście namawianie do zakupu inwestycyjnego pakietu. Coś takiego jak połączenie inwestowania w fundusze z ubezpieczeniem własnego trawnika przed blokiem itp. Głównie chodziło o to, żebym pomyślał, iż bankowi zależy na moim zysku, a przecież nie ma na świecie takiego banku, który chciałby żeby jego klienci zarabiali! To oni mają zarabiać, a nie MY. Nie namówiła mnie… Jeszcze ktoś dodzwania się do mnie z Warszawy od miesiąca – poczekam jeszcze. Bankierzy są nieustępliwi i pewnie dzwonić nie przestanie.

Wracając do SONY ICD PX240, za dwie stówki bez złotówki. Tak tylko chciałem pochwalić się nowym sprzętem, który zapisuje moje myśli, a sporo ich ucieka niestety. Jak brzmią, tak brzmią, w końcu i tak zostaną przelane na strony bloga, którego czytają jedynie bardzo wytrawni koneserzy, a może raczej czytelnicy – masochiści?

Oldboy65