Przybliżony czas dojazdu.
Stojąc nad miską klozetową w kabinie WC pociągu IC relacji Jelenia Góra – Przemyśl. Oczekiwałem na to, co nieuchronnie powinno nastąpić. Dreszczyk emocji był, co najmniej tak intensywny jak na grzybobraniu, lecz ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, klapa sedesu nie opadła, co zawsze się zdarzało utrudniając silanie. Pomyślałem, że widocznie coś się zacięło, albo technika poszła na tyle do przodu, że po ponad stu latach, od wprowadzenia ubikacji do wagonów, opanowano niezwykle skomplikowany system, powodujący to, że klapa nie zamyka się podczas jazdy i można bez dodatkowych atrakcji zrobić swoje. Dawno nie jechałem pociągiem, dlatego drugim zaskoczeniem było to, że w ubikacji znajdował się papier toaletowy, mydełko, a w powietrzu nie unosił się nieodłączny zapach moczu, jaki pamiętam z przeszłości. No cóż. Może powoli cywilizacja zagląda do naszych kolei nad Wisłę, do epicentrum Europy, a może jest już tutaj od dawna, lecz ja nie korzystając z tego środka transportu owe przemiany przeoczyłem? A może system zamykania sedesu jest nadal taki sam, lecz wyremontowane torowiska, dzięki którym pociągiem nie miota tak jak dawniej – przyczynił się do tego, że klapa sedesu nie opadała w najmniej oczekiwanym momencie?
Ale nie wszystko się zmieniło, gdyż pociąg z opóźnieniem zmierzał przed siebie. Być może przewoźnik zrobił to na wszelki wypadek, aby pasażerom, woda sodowa nie uderzyła do głowy od nadmiaru luksusu. A punktualne przybycie do celu, można u nas określić luksusem, bo gdzie indziej dotarcie na czas, to zapewne standard.
Gdy przez dłuższą chwilę rozmyślałem oddając się czynności przyziemnej, lecz nieodzownej, wpadł mi do głowy pomysł, który zrewolucjonizowałby wizerunek naszych kolei, eliminując całkowicie problem opóźnień. Takim udoskonaleniem byłoby wprowadzenie określenia – Przybliżony Czas Dojazdu! Że też nikt wcześniej na to nie wpadł! A to przecież niezwykle prosty mechanizm. Na przykład pasażerowie byliby informowani o tym, że pociąg relacji Wrocław – Warszawa, dotrze do Stolicy między godziną 8:00, a 10:00, oczywiście widełki czasowe mogłyby być większe w zależności od potrzeb, na przykład w niestabilnym okresie zimowym. Sami przyznajcie, że to rozwiązanie banalnie proste, lecz w swojej prostocie zarazem genialne! Dodatkowo wprowadziłoby znaczną elastyczność wśród podróżnych, którzy nie spinaliby się tak mocno jak obecnie, oczekując bezmyślnie od PKP na to, że pociąg którym jadą, nie będzie miał opóźnienia, mogącego spowodować to, iż nie zdążą na kolejny, którym zaplanowali podróżować dalej. Po prostu oni też mogliby zwiększyć ramy czasowe wędrówki koleją i wszyscy wyszliby na swoje.
Oldboy65