„Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek”

„Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek”

26 marca, 2019 0 By oldboy

Starzeję się? Zapewne jak każdy. Czuję się coraz słabszy. Dopadają mnie różne dolegliwości. Już bardzo dawno temu, prawie całkowicie wyłysiałem. Na mojej twarzy zadomowiły się liczne bruzdy oraz zmarszczki i nawet botoks nie dałby im rady. Mięśnie nie są tak sprawne jak kiedyś, lecz pogodziłem się z tym i nie szukam czegoś, co zatrzymałoby ten nieuchronny proces degradacji organizmu. Walczę jeszcze o jego spowolnienie, bo wiem, że warto być sprawnym jak najdłużej. Ale fizycznemu starzeniu się człowieka, towarzyszą przemiany mentalne, dotyczące poglądów oraz postrzegania świata. Jedni ludzie stają się coraz bardziej roszczeniowi i napastliwi, a inni łagodnieją tak jak ja. Przynajmniej takie mam odczucia w stosunku do własnej osoby. Przemiany dotyczą także kwestii filmowej. Na przykład u mnie zamiłowanie do filmów akcji, zostało zepchnięte na boczny tor, przez łagodniejsze obrazy. Przez coś, co daje radość oraz ukojenie i pozwala optymistycznie spojrzeć na realne życie. Ja wolałbym żyć myślą, że na świecie nie jest aż tak źle, że lata spędzone na Ziemi nie są zmarnowane i mają sens. Bez względu na to, czy ktoś wierzy w swoje kolejne wcielenie po śmierci, albo w Niebo lub Piekło, czy w to, że po śmierci nic po nim nie zostanie, a jego życie pęknie jak bańka mydlana – warto żyć myślą, że nasze życie ma jakikolwiek sens. Może dlatego staram się złagodnieć i stąd ten film – „Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek” zamiast kolejnej brutalnej akcji, strzelaniny i mordobicia.

Akcja filmu zaczyna się na wyspie Guernsey w czasie II Wojny Światowej. Podczas powrotu do domu, grupa przyjaciół zostaje zatrzymana przez wojskowy patrol, po godzinie policyjnej. Zatrzymani szukając alibi, wymyślili, że wracają ze spotkania „Stowarzyszenia miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek” unikając dotkliwych konsekwencji. Zdarzenie to staje się bodźcem do utworzenia prawdziwego stowarzyszenia, dzięki któremu łatwiej jest żyć w trudnych warunkach wojennej okupacji. Tuż po wojnie w 1946 roku pisarka Juliet Ashton otrzymuje list od Dawsey’a Adamsa – członka stowarzyszenia i tak nawiązuje się korespondencja, doprowadzająca do wizyty pisarki na wyspie. Poznanie tajemnic członków stowarzyszenia wywiera ogromny wpływ na Juliet Ashton… Dalej powinniście zobaczyć sami, bowiem jest to wspaniała opowieść o życiu, a gra aktorska, krajobrazy, klimat, to wszystko jest na najwyższym poziomie. Długo odkładałem obejrzenie tego filmu, ale jeśli zasiądzie się z Kobietą do przeglądanie zasobów Netflixa, często można zobaczyć to, czego samemu się nie wybrało i okazuje się to dobrym wyborem.

Ale ja nie o tym. Właściwie to zachwycił mnie jeden mały, niewinny fragment filmu; kiedy Juliet Ashton otrzymała pierścionek zaręczynowy i przez chwilę mu się przyglądała, jakby dopadły ją wątpliwości, czy chce żyć z mężczyzną, który jej się oświadczył. Dosłownie jedno ujęcie, jedno spojrzenie, krótka scena, ale tak wymowna, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie i już tylko ona jest godna obejrzenia. A całość? Jeśli lubicie filmy o życiu, mające pozytywne zakończenie, powinniście ten film koniecznie obejrzeć.

Oldoby65