Do Opery w adidasach?!!!
O tym, dlaczego nie powinniśmy chodzić do opery w adidasach, oraz o wielu ciekawych sprawach na temat opery i Luciano Pavarottiego, dowiecie się z interesującej wideo recenzji Tomasza Raczka, dotyczącej dokumentalnego filmu „Pavarotti” który obecnie wyświetlany jest w kinach.
PAVAROTTI – wideorecenzja Tomasza Raczka > https://youtu.be/1JCGgG3TCwo
…
Dla mnie legendarny Luciano Pavarotti był mostem łączącym banalne, szare życie przeciętnego człowieka, (którym również jestem od urodzenia i niech tak pozostanie}, z wykwintnym światem opery, w XXI wieku dostępnej nieomal dla każdego, kto zapragnie do niej się udać. Ja byłem tylko raz, lecz nie wykluczone, że jeszcze zajrzę do tego magicznego świata muzyki, ale na pewno nie w adidasach!!!
Serce rośnie patrząc na te czasy! Kto miał chociażby nędzną trójczynę z języka polskiego – tak jak ja, to wie, że powiedział to słynny kierowca Niki Lauda, wygrywając po raz trzeci klasyfikację generalną F1 Ja również cieszę się z tych pięknych czasów, a zwłaszcza z tego, że to, co wiele lat temu było dostępne tylko nielicznym, obecnie jest w zasięgu ręki przeciętnego człowieka. Nie mam tu na myśli przeciętności, świadczącej o ludzkiej ułomności, lecz bycie przeciętniakiem, w sensie osoby – jednej z wielu milionów ludzi, niczym nie wyróżniających się w tłumie. Chociaż niektórzy naiwnie myślą, że jak pierdzielną na ramieniu, tatuaż pawiana, lwa lub czegoś innego, to staną się kimś wyjątkowym i coraz więcej ludzi ma tatuaże. Dlatego ja, bez wydzierganego badziewia na ciele, niechcący staję się, coraz bardziej wyjątkowym osobnikiem, a nie oni! Oby tylko nie zaczęli wytykać mnie palcami, jako dziwoląga!
Ale wracając do Opery (piszę z dużej literki, mając na myśli operę, jako instytucję) bywałem kiedyś w czeluściach jej młodszej siostry Operetki. Niestety nie doceniałem tego, gdyż były to szkolne wypady, organizowane przez naszego nawiedzonego nauczyciela, którego zwaliśmy Kasownikiem, ze względu na jego bardzo skromne, ale dzięki temu, rzucające się w oczy uzębienie. Dlatego kojarzył nam się, ze stosowanym wówczas dziurkaczem do biletów autobusowych. Facet miał charyzmę, której nie docenialiśmy i trzeba było, co najmniej 30 lat czasu, żebym myślał o Nim z rozrzewnieniem, bo warty jest tego. Tak więc, zabierał nas naiwny chłopina do wrocławskiej operetki, a my w poczuciu przygody i kolejnej okazji do rozrabiania oraz możliwości podwyższenia oceny z języka polskiego o jeden stopień – ruszaliśmy z nim w nieznane!
Od czasu ostatniej bytności w operetce, wiele miliardów ton obornika, zostało rozrzucone na wiejskie pola całego świata, zanim po raz pierwszy dotarłem do Opery!!! Za sprawką mojej Małżonki oczywiście, bo któż by mnie tam zaciągnął? Może jakiś nakaz sądowy, czy coś takiego by poskutkowało, bo inaczej tego nie widzę! Ale dotarłem na Traviatę do Opery Bałtyckiej w Gdańsku! To ważne, co teraz napiszę! Szczęka mi opadła. Troglodytów też wpuszczają! Dlatego mogłem wejść śmiało, nie niepokojony przez służby porządkowe. Przyrzekając sobie, że nie będę spał, a jeśli przymknie mi się oko, to przynajmniej nie będę chrapał, bo Żona byłaby zniesmaczona tym, że robię wiochę na całego i wstyd jej przynoszę!
Na szczęście okazało się, że nie musiałem trzymać fasonu, kulturalnej gardy – żeby ukryć swoje nieokrzesanie, ponieważ słysząc pierwsze wyśpiewane zdania zamarłem! Urzekło mnie to, że można wykrzesać tyle energii z własnego gardła i nie był to wysiłek przypominający rozpaczliwe darcie gęby, wydobywające się z niej, po uderzeniu się młotkiem w palec. Była to muzyka! Pieśń, którą nawet ja zrozumiałem. Może dlatego, że Żona kupiła libretto – taką ściągę, na której pisze o czym jest opera, gdyż przeważnie artyści operowi śpiewają w języku, który w danym kraju najczęściej się nie rozumie. Stąd konieczność posiadania libretta. Wówczas nie trzeba znać wszystkich słów. Ba! Nie trzeba znać żadnego słowa, aby wiedzieć o czym mówi operowe dzieło. Wynika to również z tego, że mamy odpowiednią oprawę na scenie, a śpiewacy operowi są znakomitymi aktorami, potrafiącymi oprócz śpiewu wyrażającego uczucia, przedstawić je grą własnego ciała. Pięknie to wygląda – musicie zobaczyć to koniecznie i nie bójcie się. Do opery może wejść każdy! Zaryzykujecie. Ale! Zawsze jest jakieś ALE. Koniecznie kupcie libretto, a jeszcze wcześniej obejrzyjcie wideo recenzję Tomasza Raczka o której wspominam. On znakomicie tłumaczy, czym jest opera i jak ją zrozumieć. O ile chciałby się ją zrozumieć. Nie wszystkim przypadnie do gustu, to normalna sprawa, mimo wszystko polecam spróbować, może w operze się zakochacie? A może już nigdy do niej nie pójdziecie? Spróbować nie zaszkodzi.
Luciano Pavarotti – kiedy o nim myślę, zawsze przypomina mi się jeden kawałek, to znaczy – przede wszystkim ten kawałek. Miss Sarajevo – który śpiewał z Bono w akompaniamencie zespołu U2.
Luciano Pavarotti, Brian Eno, Bono, The Edge – Miss Sarajevo (Live) > https://www.youtube.com/watch?v=LWXQdw-YvVM
Ależ był to wymowna melodia, śpiewana w czasach jugosłowiańskiej zagłady! Może sam tekst nie nawiązuje do tematu wojny i tylko gdzieś tam między wierszami można się tego dopatrzeć, ale koncert na rzecz pokoju i teledysk mówią wszystko. Niestety ludzie ciągle się nienawidzą, dążąc do konfrontacji, od tamtych czasów nic się nie zmieniło. Dla mnie to nie zrozumiałe. Niechęć? Ona często gości w moim sercu w stosunku do wielu ludzi, ale nienawiść? To dla mnie inna bajka. Brak nienawiści, jest jedyną rzeczą, z której na sto procent mogę być dumny i mam nadzieję, że tego nikt nie będzie w stanie zmienić…
Oldboy65