
Trzy podejścia do Blade Runnera 2049!
Do Blade Runnera 2049 podchodziłem trzykrotnie i dopiero za ostatnim razem obejrzałem filmową wizję przyszłości, nadciągającą nieubłaganie. Czy ludzkość będzie w stanie produkować replikantów? Maszyny tak genialnie skonstruowane, że niemalże nie do odróżnienia od człowieka? Istoty, które będą miały pragnienia tak jak my? Pragnienie szczęścia, miłości, wygodnego życia, stabilizacji, spokoju… Pragnienia zaspokojenia własnych zachcianek? Istoty posiadające taką jak MY słabość, coraz mocniej pozbawiającą nas radości życia? A może większość z nas – przeważająca większość, od zarania dziejów nigdy nie potrafiła cieszyć się tym, co posiadała; pieniędzmi, zdrowiem, rodziną itd. więc nie ma się czego wyzbywać?
Dążenie do posiadania jak największej ilości przedmiotów, do materialnego wzbogacania się, przy jednoczesnym pozbywaniu się uczuć, to determinuje nas i tym różnimy się od innych stworzeń, które od tysięcy lat, a może nawet dłużej, żyją na tym samym poziomie, nie dokonując ewolucyjnego rozwoju. Skupiają się głównie na przetrwaniu i przedłużeniu własnego gatunku. My LUDZIE jesteśmy inni. Ciągle nam mało i mało! Co często doprowadza do tego, że nie potrafimy cieszyć się czymkolwiek!!!
Blade Runner 2049 – o czym właściwie jest ten film, do obejrzenia którego podchodziłem trzy razy. Za trzecim podejściem, Żona wybudzała mnie dwa razy ze snu, a za kolejnym – obudziłem się sam i cofając film o kilka minut, oglądałem dalej. Pomimo moich trudności w odbiorze, uważam, że jest to obraz przyszłości, pokazany w niezwykły sposób! Wiem, wiem, coś tu się nie klei. Facet przysypia na filmie, lecz zachęca innych do obejrzenia filmu, na którym zasypia kilka razy!? Ha! Ha! Ale obejrzałem go ponownie w całości i po raz kolejny we fragmentach!
Pisząc te słowa, słyszę dobywającą się z głośników muzykę Hansa Zimmera oraz Benjamina Wallfischa i smutek mnie ogarnia, bo wiem, że mój żywot na Ziemi, a raczej resztka owego żywota dobiega końca. Może właśnie o tym jest ta muzyka? Smutek, melancholia, samotność oraz nadzieja, wyłaniająca się z tych dźwięków?
Pierwsza scena! Dla mnie niesamowita. Oglądałem ją kilka razy! Najpierw obraz Kalifornii w roku 2049 i przelatujący nad nią pojazd kierowany autopilotem z drzemiącym na pokładzie „człowiekiem” Lądowanie na farmie składającej się z domu oraz kilku szklarni, na której farmer hoduje robaki, stanowiące źródło białka. Z pojazdu wysiada mężczyzna, udając się do pobliskiego budynku. Samotny farmer widząc lądujący pojazd, postanawia przerwać pracę by zajrzeć do domu. Wchodzi. Idzie do kuchni, przeczuwając w niej obecność nieproszonego gościa, udaje, że go nie widzi. Po chwili wywiązuje się dialog między mężczyznami, którzy wiedzą, że za chwilę, jeden z nich będzie martwy… Do tej jednej, jedynej sceny, wybrano Davea Bautistę – amerykańskiego aktora, kulturystę, zawodnika MMA oraz zawodnika wrestlingu! Tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć. Dave spisał się w tej scenie genialnie i nie jest to tylko moja opinia!
Blade Runner 2049 jest tzw. sequelem, wcześniejszego Łowcy Androidów z 1982 roku – tak zwaną kontynuacją. Filmy łączy osoba Harrisona Forda, grającego rolę legendarnego łowcy androidów – Ricka Deckarda, pojawiającego się również w Blade Runner 2049 Ale nie ma co porównywać tych obrazów, chociaż niektórzy ludzie się starają. Uważam, że nie ma to najmniejszego sensu, gdyż ponad 30 lat temu, technika filmowa była na mniej zaawansowanym poziomie, a gra aktorska odbiegała od obecnej, gdyż dostosowana została do ówczesnych warunków filmowych.
Pisząc o filmie, powinienem skoncentrować się na fabule oraz ocenie filmu, lecz ja wolałbym skupić się na moich odczuciach. Oglądając Blade Runnera 2049, najbardziej rzuciła mi się w oczy samotność. Właśnie tak – samotność. Bo jak ocenić życie replikanta – Oficera K – w którego wcielił się mój ulubiony Ryan Gosling. Super robot – który, poza swoją konstrukcją, nie różni się od człowieka niczym. Jego zadaniem jest likwidowanie pobratymców – androidów starszych modeli, w których ludzie widzą zagrożenie, wynikające z wcześniejszych buntów. Oficer K wykonuje swoje zadanie, lecz jednocześnie napiętnowany jest przez innych, jako sztuczny człowiek…
Samotność najbardziej dojmująca jest podczas spotkań Oficera K z jego wirtualną partnerką Joi! Kobieta jest wyświetlanym, interaktywnym hologramem i gdyby nie zakłócenia w odbiorze, ciężko byłoby zorientować się, że nie jest istotą ludzką, tylko programem. Dla mnie były to przygnębiające sceny – sztuczny człowiek, mający tego świadomość, lecz posiadający ludzkie pragnienia, zaspokajający się kontaktami z wirtualną partnerką! Ana de Armas – pochodząca z Kuby aktorka, grająca rolę Joi, zrobiła na mnie ogromne wrażenie, dlatego nie dziwi mnie to, że Oficer K, był emocjonalnie zaangażowany w ten związek, gdyż Ana była niesamowicie uczuciowa i autentyczna. Hologram w którym można się zakochać? To brzmi niewiarygodnie! Ale samotność rządzi się swoimi prawami.
Luv (Sylvia Hoeks) – to następna znakomita rola i ten zatrważający smutek w jej oczach!!! Replikantka, która wie czego chce, lecz w głębi duszy nie potrafi pogodzić się z rolą, jaką przyszło pełnić jej na świecie. Stąd ten smutek. Natomiast stary, niezawodny Harrison Ford jest osobą łączącą dawnego „Łowcę” z jego kontynuacją i robi to znakomicie. Mógłbym opisać cały film, lecz nie zrobię tego, bo jeśli ktoś go nie oglądał – powinien zrobić to koniecznie. Ja natomiast nie mogę odżałować tego, że nie obejrzałem filmu na dużym ekranie. Może dlatego, że jestem przesądny i nadal uważam, że coś, co jest przez nas bardzo oczekiwane, najczęściej jest do niczego i nie chciałem być zawiedziony, nieudolną kontynuacją kultowego Łowcy. Na szczęście okazało się, że moje przesądy nie zawsze się sprawdzają. Według mojego kolegi, miłośnika kina – sequel jest lepszy od Łowcy Androidów. Według mnie jest tak samo znakomity, tylko inny, bliższy nam dlatego, że współczesny.
Przedstawiony świat, jest dla mnie porażająco samotny, a przez to bardzo smutny. Ludzkość dążąca do trwania, a raczej do przetrwania w świecie pozbawionym słońca. Zamknięta w pomieszczeniach, albo przebywająca na zewnątrz, w brudnej, byle jakiej przestrzeni oraz wizjoner, tworzący nowy gatunek sztucznego człowieka, którego zadaniem jest zaspokajanie potrzeb człowieka prawdziwego, to przyszłość. Na szczęście tego nie doczekam, lecz wierzę w to, że taki świat nadejdzie, ponieważ już dzisiaj się o tym myśli, tworząc coraz inteligentniejsze roboty oraz w wielu przypadkach nielegalnie i bezprawnie wykorzystując ludzkie organy, dla zaspokojenia potrzeb innych – bogatszych ludzi. O tym, że na przykład w Chinach, wykorzystuje się więźniów, jako dawców organów – części zamiennych dla innych ludzi, czytałem już dawno. Tutaj jest link do jednego z artykułów > https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-rynek-smierci-chiny-wciaz-pobieraja-organy-od-wiezniow,nId,3054387
W filmie pojawia się niewidomy wizjoner – Niander Wallace, w którego wcielił się Jared Leto. Jego celem jest tworzenie replikantów – dla zaspokojenia nieustannie rozwijającej się ludzkości. Filmowa rola aktora jest niewielka, lecz dla obrazu Blade Runnera 2049 niezwykle istotna, może nawet kluczowa? To w końcu za jego sprawą powstają kolejni replikanci, których zadaniem jest niewolniczo pracować dla dobra ludzkości. Wallance przyłożył się do swojej niewielkiej roli i za to mu chwała.
Blade Runner 2049 powstał niedawno, lecz ponad sto lat temu urodził się Juliusz Verne, a kilkanaście lat później, powstały stworzone przez niego wizje świata przyszłości, dzięki którym uznany został za jednego z protoplastów fantastyki naukowej. Do wytworów jego wyobraźni należy Nemo – kapitan podwodnego okrętu Nautilus. Pojazdu o którym w jego czasach można było tylko fantazjować! A wcześniej, setki lat wcześniej, żył Leonardo da Vinci i jego latające maszyny! Niedoskonałe w konstrukcji, lecz w swych założeniach daleko odbiegające w przyszłość!
Fantastyka, to wizja przyszłości spełniająca się niemal za każdym razem. To dążenia, których nie możemy zrealizować dzisiaj, lecz jutro, bądź za sto lat, albo jeszcze później, ktoś to zrobi. Bo świat się rozwija, czy tego chcemy, czy nie. W dobrą stronę, czy w złą? Trudno to ocenić. Według mnie jedno pozostanie niezmienne – SAMOTNOŚĆ, wynikająca z chęci posiadania, ciągle więcej i więcej… Wynikająca z braku umiejętności cieszenia się tym, co każdy z nas posiada, bo każdy z nas – nawet najbiedniejszy człowiek, ma coś wartościowego dla siebie i może ta zachłanna chęć posiadania, nieustanne zmusza nas do rozwoju?
Oldboy65
Opis oraz recenzję filmu znajdziecie tutaj > https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842745