Na tronie – Księga codzienności
Pan Henio podczas podróży koleją do Poznania, musiał skorzystać z ubikacji. „Musiał” w sensie dosłownym i to czym prędzej, gdyż organizm się tego nachalnie domagał. Udał się więc do wagonowej kabinki, czego od lat nie robił, gdyż podróże koleją, z powodu egoistycznej chęci posiadania własnego środka transportu, stały się dla pana Henia zjawiskiem unikatowym. Jakież było heniowe zdziwienie, gdy za drzwiami, jego oczom ukazał się widok nieziemski. Można by powiedzieć futurystyczny i nie byłoby to żadną przesadą!
Bo pan Henio pamiętał ze swoich podróży niegdysiejszych. Tak dawnych jak żywoty mamutów, które się skończyły i słuch by o nich zaginął gdyby nie wykopaliska. Pamiętał obrzydzenie jakie towarzyszyło, gdy przekraczało się drzwi pociągowego smordoru. Parujący mocz szczypał w oczy, zmieszany z chloru ilością sporą, a jeśli nie było nasrane i zaschnięte na porowatych ściankach muszli klozetowej z powodu braku wody. To było narzygane w dowolnym kącie pomieszczenia. Często zdarzał się full wypas; smród moczu, osrany kibel, zaschnięte rzygowiny i używane prezerwatywy, świadczące o tym, że klozetowe pomieszczenie gościło parkę pragnącą seksualnych doznań w ekstremalnych warunkach.
…
Pan Henio był zachwycony. Mój Boże – pomyślał – nie wali moczem. Jest czysto, nieomal tak, jak na sali operacyjnej. Papier toaletowy na szpulce. Mydełko w dozowniku. Można by powiedzieć – RAJ, gdyby nie sedes obsikany w sposób tradycyjny.
Oldboy65
Na tronie – Księga codzienności – cz. 1