SPECJAL – kolejna ofiara globalizacji!
Pan Henio spoglądał z niesmakiem, na stojącą przed nim na stole ostatnią puszkę piwa, szukając odpowiedniego określenia dotyczącego zawartości znajdującej się w środku.
– Krótko mówiąc, mógłbym ocenić jakość tego piwa, jednym trzyliterowym słowem – zastanowił się chwilkę przed ostatecznym orzeczeniem – pierwszą literą będzie „S”, ostatnią „F”, a środkową „Y” i mamy mało naukowe, lecz bardzo celne określenie zawartości aluminiowej puszeczki i jest to jedyne słowo jakie przychodzi mi do głowy. Żadnej goryczki charakterystycznej dla piwa nie wyczułem, ani delikatnej nuty cytrusów, posmaku wędzonki, zapachu lasu, żywicy, nawet torfu lub asfaltu wyczuwalnego w niektórych ciemnych i mocnych Stoutach, albo słodyczy karmelu! Totalna smakowa pustka! Ba! Nie było nawet posmaku mokrego kartonu, który pan Tomasz Kopyra wyczuwa czasem w niezbyt udanych piwach, podczas degustacji przeprowadzanej na kanale YT w ocenianych przez siebie piwach.
– Ulubiony przeze mnie Specjal z Browaru w Elblągu, stał się kilka lat temu kolejną ofiarą globalizacji i drepczącej za nią manii taniości! Trendu, który od dziesięcioleci ogarnia cały świat i coraz mocniej ingerując w nasze życie, zacieśnia wokół nas pętlę bylejakości. Szkoda, lecz trend ujednolicania wszystkiego oraz ściągania produktów do przysłowiowego – jakościowego parteru, by maksymalnie obniżyć koszty, dopada nas wszystkich.
– Właściwie to nasza wina. Wszyscy chcemy coraz taniej i taniej. Żądamy tańszej żywności, tańszych kosmetyków, ubrań, mebli, samochodów, domów, a producenci chcąc zarabiać jak najwięcej i jednocześnie spełnić ten konsumencki wymóg taniości, jadą bezlitośnie po jakości!
Kiedyś Specjal to było piwo! – westchnął z żalem pan Henio – gdy jechałem z wizytą na wybrzeże w okolice Gdańska, na inne piwo nawet nie spojrzałem, może czasem coś ciekawego i lokalnego trafiło się przypadkiem. Ale były to czasy, w których Specjala warzonego w Elblągu, w innych regionach kraju nie można było spotkać, a jedynie na miejscowym rynku o małym zasięgu. Za Niemca, jak to się czasami mawia, piwo z Elbląga było tak dobre, że od 1900 roku Browar z Elbląga był oficjalnym dostawcą piwa na dwór cesarza Wilhelma II Hohenzollerna, a teraz ja zwykły pan Henio, nie żaden cesarz – patrzę na to piwo z obrzydzeniem!
Ten tragiczny los piwnej globalizacji dopadł również innych naszych piw, warzonych w polskich browarach, które zostały przejęte przez gigantyczne międzynarodowe koncerny. Niestety większość ludzi lubi taki płyn, bo rocznie, miliony hektolitrów bezsmakowego, pozbawionego piwnej duszy piwa się sprzedaje. Ale rośnie kolejne pokolenie, nie znające czegoś innego i wychowane na bylejakości. Dlatego, gdy dorośnie prowadzi byle jakie życie, zaczynając od żywności podłej jakości, przechodząc przez przygodny seks byle jak, byle gdzie i z byle kim, a kończąc na byle jakich kontaktach międzyludzkich, które są dla nich nie trwałe i nie mają najmniejszego znaczenia. Stąd większa ilość rozpadających się małżeństw, albo byle jakie życie, w luźnych związkach do statusu których trudno się ustosunkować, bo nie wiadomo co to jest za społeczny twór – małżeństwo, konkubinat, koleżeństwo, czy wspólne niezobowiązujące pomieszkiwanie?
Ale wracając do piwa – na szczęście są małe browary regionalne oraz rzemieślnicze, nieźle dające sobie radę na krajowym rynku i kto chce się napić dobrego piwa, ten się napije. Może nie wszędzie, gdyż większość lokali gastronomicznych, oferuje głównie piwne pomyje, bo w końcu jest na nie ogromne zapotrzebowanie wśród ludzi, dla których taniość ma kluczowe znaczenie i przyzwyczajeni do taniej bylejakości, czegoś droższego nie spróbują, nawet gdy mają na takie próbowanie pieniądze.
Podobno darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda – pan Henio ponownie spojrzał z niechęcią na stojącą przed nim puszkę piwa – ale tego piwa nie da się wypić!!!
Na podarowany mu czteropak spoglądał z niechęcią przez kilka miesięcy. Później zaryzykował, bo może jednak jakość tego piwa się poprawiła, lecz było to tylko pobożne życzenie, które się nie spełniło. Następnie dwa piwa podarował kumplowi o niewybrednym guście i zostało ostatnie.
– Mogłem mu dać wszystkie trzy i byłoby po kłopocie! Człowiek czasami zrobi głupotę, a później musi się męczyć – spojrzał po raz ostatni na Specjala i zadecydował, że jeszcze zastanowi się nad tym, co z tym piwem zrobić…
Specjal – kolejna ofiara globalizacji! – Księga Codzienności cz. 18
Oldboy65