O jeden regał za daleko!
Nigdy się tego nie nauczę. Skupienia i jeszcze raz skupienia na powierzonym zadaniu! To już jakaś nieuleczalna choroba z tym moim rozstrojeniem – pan Henio był zły na siebie – miałem kupić przyprawę Maggi i tylko Maggi. Szwajcarską przyprawę do zup, której podstawowym składnikiem był wyciąg z ziela lubczyku ogrodowego, natomiast kanciasty kształt butelki oraz czerwono-żółte kolory etykiety opracowane zostały przez Juliusa Maggi tysiące lat temu. A teraz w tej przyprawie jest jakieś badziewie oprócz wyciągu z lubczyku, na przykład wzmacniacze smaku glutaminian monosodowy, 5′-rybonukleotydy disodowe. Do tego woda, sól, glukoza, ocet i ekstrakt z drożdży. Nie ważne – wysłany zostałem po jedną butelkę chemicznego roztworu używanego do wzbogacania smaku i na tym powinienem się skupić. Ale gdzie tam. Nie byłbym sobą, gdybym nie zawędrował gdzieś dalej. O jakiś regał lub dwa, w jakieś niewłaściwe miejsce.
Zerknąć tylko chciałem, co na półce z rumami się dzieje, ponieważ tego trunku przybywa. Kiedyś na sklepowych półkach królował jedynie polski rum Galeon z Polmosu Bielsko Biała, kubański Havana Club oraz Bacardi, którego sprzedają około 200 milionów butelek rocznie w 100 krajach!
No i zapomniało się o Maggi!!! Studiowanie etykiet pochłonęło mnie do reszty, bo było tego nieco – Trois Rivieres z Martyniki, Dillon Rhum Blanc Agricole również z Martyniki, Captain Morgan z Jamajki, Botucal Ron Antiguo z Wenezueli, Bacardi – a jakże i to kilka rodzajów oraz trzyletnia i siedmioletnia Havana Club.
Jak dziecko, dosłownie zachowałem się jak dziecko w krainie zabawek! – pan Henio wzruszył ramionami, bo co innego mu pozostało. Maggi nie kupił ponieważ zapomniał, rumu też nie bo za drogi, ale jakby instynktownie uzasadniając swój pobyt w kilkuhektarowym markecie, wrzucił do koszyka znakomitego gruzińskiego Grigorija – półsłodkiego, produkowanego z winogron Rikacyteli, Tetra oraz Colikauri uprawianych we wschodniej oraz zachodniej Gruzji i zamiast glutaminianu na obiad w zupie, były siarczyny w kieliszku wieczorową porą.
O jeden regał za daleko – Księga Codzienności cz. 21
Oldboy65