Pierwszy dzień aresztu domowego zaliczony!
Pierwszy dzień izolacji po powrocie z Teneryfy zaliczony. Początkowo byłem oburzony koniecznością odizolowania mnie od „zdrowego” społeczeństwa, lecz po przemyśleniu decyzji rządowych, dotyczących kwarantanny związanej z koronowirusem, doszedłem do wniosku, że ze strony rządzących, decyzja dotycząca obowiązku kwarantanny dla osób przybywających do kraju, była bardzo słuszna, ponieważ to oni zrobili wszystko, by osoby przebywające za granicą, były bardziej narażone na potencjalne zarażenie wirusem niż było to możliwe!!!
W moim przypadku wyglądało to następująco; na Teneryfie byłem tydzień, w większości spędzając czas na górskich wycieczkach w kilkunastoosobowym gronie rodaków – uczestników trekkingu organizowanego przez firmę Sport Events z Żywca > https://www.sport-events.pl. Dlatego mój kontakt z osobami postronnymi był znikomy. Bowiem jako uczestnicy trekkingu, sporadycznie spotykaliśmy turystów na górskich ścieżkach, a po powrocie do miejsca noclegowego (w dwóch miejscowościach), nie mieliśmy zbyt wiele czasu na kręcenie się po miasteczkach, a na posiłek do miejscowej restauracji wybrałem się z Żoną tylko dwa razy. Dlatego nasz kontakt z innymi osobami był znikomy.
Ale polski rząd, w ostatni dzień naszego pobytu na wyspie, zafundował nam maksymalny kontakt z wieloma nocjami z całej Europy i nie tylko. Tak stało się dlatego, że nagłą decyzją o zamknięciu granic, spowodował ogólny chaos komunikacyjny i zamiast spędzić na lotnisku ok. 2-3 godzin maksymalnie, przebywaliśmy na nim grubo ponad 20 godzin i mój bezpośredni kontakt z kilkudziesięcioma osobami, zamienił się w przymusowe obcowanie z kilkutysięcznym tłumem. Bo takich pomysłowych rządów, podejmujących decyzję o natychmiastowym zamknięciu granic w tym samym czasie, było więcej! Dlatego wiele samolotów nie odleciało w zaplanowanym terminie i kilkaset osób koczowało na lotnisku do dnia następnego.
Mogę powiedzieć, że czułem się jako jedna osoba spośród wielu pokrzywdzonych, z co najmniej kilkudziesięciu tysięcy turystów z Europy, która legalnie, nie łamiąc prawa oraz żadnych przepisów, ani tymczasowych zakazów – pojechała na wakacje, bowiem w momencie wyjazdu, nie było zalecania, aby nie wyjeżdżać na wakacje w ten rejon Europy.
Obecnie mój areszt wygląda następująco; po wylądowaniu na lotnisku w Modlinie, została mi (tak jak pozostałym podróżnym) zmierzona temperatura, przez pana odzianego w szczelnie zamknięty kombinezon – stosowany na wypadek epidemii, obok którego stała niczym nie zabezpieczona obsługa samolotu – obsługująca nas podczas lotu, a na płycie lotniska, czekali pracownicy lotniska, którzy również nie mieli dodatkowej odzieży ochronnej.
W trakcie lotu wypełniliśmy stosowny formularz dotyczący pobytu za granicą, a na lotnisku dostaliśmy trzy informacje;
Pierwsza – wytyczne na papierze, dotyczące obowiązkowej kwarantanny oraz postępowania w czasie jej trwania,
Druga – żebyśmy cieszyli się, że w ogóle wróciliśmy do kraju!
Trzecia – mówiąca o tym, że dalszych informacji dotyczących kwarantanny dowiemy się z MEDIÓW!!
Tak więc, my politycznie podejrzani… Wróć! Epidemiologicznie podejrzani, wracający z rejonu, w którym nikt nie choruje na koronowirusa (mam na myśli Wyspy Kanaryjskie), do kraju w którym ludzie na to chorują, zostaliśmy poddani kwarantannie. Nie będę wspominał o tym, że nie rozumiem, dlaczego ludzie potencjalnie zdrowi, wracający do kraju, w którym są ludzi chorzy, zostaliśmy poddani kwarantannie, ponieważ nawet jeśli ktoś bezstronny usiłowałby mi to wyjaśnić, wątpię, żebym ogarnął ich sposób myślenia.
Cieszę się, że po przybyciu do Polski, nikt nie rzucał w nas czosnkiem i nie gonił za mną ksiądz z trzymanym w ręce krzyżykiem, krzycząc do mnie: Apage Satanas!!! Ale możliwe, że było tak tylko dlatego, że do domu dotarliśmy o godzinie 2:30 nad ranem, w czasie w którym nawet największe głąby już dawno śpią. Co nie znaczy, że kwestionuję słuszność powziętych środków ostrożności, ale dezinformacja oraz nieprzemyślane decyzje, podejmowane z dnia na dzień, bez zastanowienia się nad ich negatywnymi konsekwencjami, to naprawdę nic dobrego o czym mogłem przekonać się na własnej skórze.
Oldboy65