Górska refleksja z bezkresnym widokiem
Jeszcze kilka lat temu chodząc po okolicznych górach i wdrapując się na szczyty Gór Wałbrzyskich oraz Kamiennych, żałowałem, że z większości wierzchołków prawie nic nie było widać. Od czasu do czasu, gdzieś tam między drzewami, wciskając głowę między gałęzie, można było dostrzec rozległe krajobrazy i nic więcej. Czasami po drodze trafiała się leśna wycinka, na jakimś zboczu lub szczycie i wówczas korzystało się z krajobrazu wyrąbanego ludzką ręką w leśnej gęstwinie.
Ale mimo wszystko, tak jak wielu innych wędrowców, zdobywałem kolejne wzniesienia, ciesząc się przebytą drogą i obcowaniem z przyrodą. Na Trójgarbie, Chełmcu, Dzikowcu czy Borowej bywałem wielokrotnie. Na każdym z tych szczytów więcej niż pięć razy. Bo dla mnie przebywanie drogi jest wartością samą w sobie. Ludzi z podobnym podejściem – cieszących się wędrowaniem, jest wielu, ale myślę, że stanowimy zdecydowaną mniejszość. Lubimy chodzić, bo wiemy, że jest to zajęcie mało obciążające organizm, ale za to ogromnie pożyteczne. To relaks dla umysłu i ciała, o ile na taką wędrówkę wybieramy się z przekonania, a nie dla kilku zdjęć na fejsa, aby pokazać światu, jacy jesteśmy zajebiści! Jeżeli robimy to dla siebie, to nawet gdy mocno utyramy się mozolnym i męczącym wchodzeniem i schodzeniem przez wiele godzin, będziemy zadowoleni z siebie.
Gomólnik Mały (807m)
Miłośnikowi turystyki nie potrzeba koszy na śmieci na trasie, ponieważ nic w krzaki nie wyrzuci, ławeczek, bo siądzie na pniu lub napotkanym kamieniu, wiat, lub wież widokowych, bo i tak będzie wędrował. Co nie znaczy, że takiej infrastruktury nie powinno być! Chociażby na wypadek ulewy, lub dłuższego wypoczynku na trasie – wiata by się przydała, a wieża widokowa, dla wzmocnienia doznań i ujrzenia jeszcze piękniejszych widoków, to też niezła sprawa.
Obserwując to, co dzieje się na szczytach, gdzie postawiono wieże widokowe lub turystyczne wiaty na leśnych duktach. Często spotykam syf, który zostawiają po sobie ludzie, którzy nigdy by się tam nie wybrali, gdyby ich tymi udogodnieniami nie zachęcono. Wygląda na to, że wielu troglodytów podniosło swoje zatłuszczone tyłki sprzed komputerów oraz telewizorów i ruszyło na szlaki, przynajmniej w te miejsca, które z dnia na dzień stały się popularne. Z jednej strony to dobrze, bo zupełnie nieświadomi tego, łykną nieco więcej tlenu, a ich dzieci z bliska zobaczą las, lecz dla nas odwiecznych wędrowców zostawią śmieci, ponieważ ci, którzy budują takie obiekty, jak wieże widokowe, czy turystyczne wiaty, najwyraźniej nie uwzględniają tego, że trzeba będzie takie miejsca systematycznie sprzątać.
Skałki na szczycie Gomólnika oraz widok w kierunku Rogowca i Gór Czarnych
Taka refleksja naszła mnie po wizycie na Gomólniku Małym (807m) w Górach Suchych. Szczytu z którego roztacza się bajeczny widok na Głuszycę, krawędzie Gór Suchych, pobliskie Góry Sowie lub odległą Ślężę. Przy dobrej pogodzie widać na horyzoncie nawet słupek wrocławskiego Sky Towera. Gomólnik to ciekawy zakątek. Nie ma tutaj wieży widokowej, wiaty, ławeczek, kilku kubłów pełnych śmieci. Tylko miejsce na ognisko i żadnych śmieci. Przynajmniej było tak tydzień temu. Dlatego warto się tutaj wdrapać, aby w spokoju wchłaniać piękne widoki, zanim góra stanie się modna.
Możecie powiedzieć, że marudzę, lecz kiedyś oczekiwałem na takie obiekty jak wieże widokowe, a teraz docierając w te miejsca, obdarte ze swojej tajemniczości i niedostępności, ale z pięknymi widokami i śmieciami – jestem tym rozczarowany.
Oldboy65