Koniec przymusowej muzykoterapii!
Wracając do kształtowania człowieka przez muzykę, albo do tego jak my do niej podchodzimy. Przypomniała mi się przymusowa muzykoterapia, której zostałem poddany w wojsku, a właściwie cała jednostka wojskowa w której przebywałem, przez pewien czas była katowana muzyką zespołu Modern Talking!!!
Trwało to co najmniej kilka tygodni, podczas których jeden z żołnierzy, najwyraźniej wielki fan tego zespołu, piastujący funkcję szefa pułkowego radiowęzła, raczył nas rytmiczną, jednostajną i monotonną muzyką. Przez ten czas słuchaliśmy Modern Talking podczas każdej porannej zaprawy fizycznej, w trakcie przerw śniadaniowych, w momencie spożywania obiadu, w trakcie każdej przerwy od zajęć oraz podczas kolacji. W soboty i niedziele słuchaliśmy jej nieomal non stop! Dzień w dzień tylko ta kapela i nic więcej, żadnej innej, chociażby jednej, jedynej piosenki innego wykonawcy! Po prostu Ż.A.D.N.E.J.!!!
Ale miarka się przebrała! Przed wejściem do budynku w którym mieścił się radiowęzeł zebrało się kilkadziesiąt osób i udaliśmy się do radiowęzła negocjować, chociaż muzyczny lincz wisiał w powietrzu! Na szczęście mogłem uczestniczyć w tych negocjacjach jako przedstawiciel kolegów żołnierzy, a ja lubię szybko rozwiązywać problemy, albo nie brać się za ich rozwiązywanie wcale. Tym razem sytuacja była krytyczna, zanosiło się na totalną demolkę i wszystko mogłaby wymknąć się spod kontroli, dlatego postanowiłem działać. Ochłodzić mordercze zapędy kolegów i negocjować krótko, ale skutecznie.
Wybraliśmy się tylko kilkuosobową delegacją, brutalnie dobijając się do drzwi i załatwiłem to bardzo sprawnie, oświadczając koledze: „Masz wybór. Natychmiast przestaniesz puszczać muzykę Modern Talking i nigdy więcej nie usłyszymy tego badziewia, albo dostaniesz taki wpierdol, że cię rodzona matka nie pozna!”
Na szczęście negocjacje były szybkie oraz bezkrwawe i już nigdy w naszej jednostce nie usłyszeliśmy z radiowęzła tej muzyki. Osobiście do kapeli nic nie mam, bo przy piosenkach Modern Talking nieźle się tańczy, to fakt, na imprezach sam się przy tej muzyce nieźle bawiłem, ale spędzać przy niej każdą chwilę wytchnienia, to było zdecydowanie za dużo!!!
Na mój gust muzyczny miała wpływ kapela ELO, lecz jako jedna z wielu, ale bardziej wpłynął na mnie kolega z Sosnowca, który był jej zagorzałym fanem (wcześniej ELO nie znałem) w ten sposób znacznie poszerzyłem muzyczne horyzonty. Dzięki koledze ELO i King Crimson dołączyły do grona bardzo wielu lubianych przeze mnie wykonawców.
Udział w zdetronizowaniu naszego wojskowego didżeja, był moim symbolicznym wkładem w kształtowanie muzycznych gustów, ale jak się ma za sobą poparcie równie zdesperowanych kamratów, to nie ma problemu z pomyślnym załatwieniem sprawy. Modern Talking z głośników już nie leciało, lecz kolega zaczął dręczyć nas inną muzyką. Nie pamiętam co to było, bo tym razem szybko postaraliśmy się o to, aby na zbity pysk wyleciał z radiowęzła i nigdy do niego nie wrócił!!! Radiowęzłem zawładnął jeden z moich najlepszych wojskowych kumpli, którego miałem przyjemność poznać i z głośników rozległo się brzmienie zespołu ELO, ponieważ mój kolega był miłośnikiem tej kapeli. Ale na szczęście jego gust muzyczny był bardziej złożony niż poprzednika i słuchaliśmy różnych wykonawców, a może nie chciał wylecieć z radiowęzła, dlatego nie ograniczał się do ELO?
Oldboy65