Sezon na depresję rozpoczęty

Sezon na depresję rozpoczęty

16 marca, 2021 Off By oldboy

Sezon na depresję rozpoczęty! Powinny być fanfary, uroczysty apel, przemówienia, kwiaty, szwedzki stół, śledź i wóda! Może wówczas nie przejmowałbym się depresją powracającą do mnie jak bumerang? Na szczęście jakoś sobie z tym od lat radzę. Być może dlatego, że wmówiłem sobie to, że jestem silny i dam radę. Ale czy miałem inne wyjście? Poddajemy się, albo walczymy – innej drogi przed nami nie ma.

Dlatego wiele miesięcy temu postanowiłem celebrować nieomal wszystko. Na przykład mielić kawę w młynku ręcznym, poświęcając na to sporo czasu i energii. Następnie zalewać ją w naczyniu przelewowym wodą z czajniczka typu gęsia szyja. Co też trochę trwa. Ostatecznie sącząc ją łyczkami, jak mityczną ambrozję, której celem jest wzbogacenie doczesnych doznań.

Ale ta celebracja nie za bardzo mi wychodzi. Bo nieustannie zapominam, że powinienem cieszyć się życiem, być radosnym, wylewnym, miłym człowiekiem. Po prostu zajebistym dla innych ludzi! Może jest tak dlatego, że „TO” coś tkwi we mnie za głęboko? Coś, co nie pozwala zmienić mi się w takiego człowieka, jakim chciałbym być. A może żadnej zmiany nie potrzebuję i nadal powinienem bym zestresowanym, coraz bardzie starym, pełnym kompleksów facetem?

Męczą mnie moje mentalne dołki. Ciągłe wpadanie do nich i wychodzenie. To bardzo przygnębiający okres i taki powtarzalny. Możliwe, że przytłaczająca świadomość upływającego czasu i nieuchronnego końca, wymusza na mnie próbę zmian. Poszukiwania koneserskich klimatów – delektowania się życiem. Próby zrozumienia tego, czego do tej pory nie pojąłem? Być może to chwilowa ucieczka do idealnego świata który nie istnieje, albo kolejne przejście przez szafę do magicznego świata Narnii w poszukiwaniu czegoś doskonalszego. 

Depresja! Jim Morisson pisał: „Jestem w dołku od tak cholernie dawna, że wydaje on mi się górą” Tak dokładnie to wygląda. Depresja to w zasadzie przejmowanie się nieistniejącymi problemami. Tkwiącymi tylko w naszej głowie. To przejmowanie się pierdołami i nieustanne zamartwianie się wszystkim!!! Dlatego ciężko z tym żyć, ponieważ nie jest to udawanie. Tylko wewnętrzne przekonanie, że ten, czy tamten problem istnieje. To moja pobieżna definicja depresji. Tak ja ją odbieram. Najgorsze w depresji jest to, że pozbawia nas radości życia. Jest ona większym lub mniejszym, lecz nieustannym umysłowym cierpieniem, nie pozwalającym skupić się na tym, co w naszym życiu jest istotne.

Wydaje mi się, że ludzie obarczający cały świat za swoje prawdziwe oraz wyimaginowane problemy – mają znacznie lżej. Byś może to ich forma obrony przed wewnętrznym cierpieniem? Ja postępuję odwrotnie – za wszystko obwiniając siebie…

Przez ostatnie kilka tygodni tylko z poczucia obowiązku chodziłem do pracy. Bo wiedziałem, że nikt nade mną nie będzie się użalał. Trochę truchtałem – rezygnując bez powodu z kilku treningów i ograniczyłem się do niezbędnych czynności, żeby funkcjonować. Poza tym nie chciało mi się nic!!! Taki poziom apatii. A miałem dużo tematów na bloga. Wiele ciekawych spraw do poruszenia, kilometrów do przebiegnięcia i paraliżującą bezsilność uniemożliwiającą działanie.

Oldboy65

Ps. Do tematu depresji chciałbym jeszcze wrócić, ponieważ dotyka ona milionów ludzi na całym świecie. Moim zdaniem w wielu przypadkach możemy sobie pomóc. Tylko powinniśmy znaleźć właściwą drogę, aby dotrzeć w głąb własnego umysłu. Ja nie dotarłem, chociaż jestem blisko. Bo staram się zmienić na lepsze, co tylko się da, lecz to niestety tkwi chyba we mnie zbyt głęboko…