
Powiało przedwiosennym optymizmem!
Leczę się herbatką ze sporą dawką cytryny, soku paramalinowego i oryginalnego miodu pszczelego oraz z dolaną, solidną porcją Nektaru Druidów. Pozostałościami nektaru otrzymanego w prezencie, w lipcu 2021 roku od kolegi Macieja. To taka hardcorowa medycyna dla ludzi, nie mających pomysłu na wyleczenie się z przeziębienia w ciągu jednego dnia.
A miało być dzisiaj bieganie w terenie! Pierwsze zimowe błotko od kilku miesięcy. Ale chyba swoimi czarnymi myślami jakieś ZŁO przyciągam, bo za oknem pięknie, a ja nie pobiegnę.
Widok wspaniały. Na wypłowiałej, wymęczonej zimą trawie przed budynkiem. Leży co najmniej 2783, albo 2784 kiepów papierosianych, podarunek od życzliwych sąsiadów mieszkających powyżej. Butelka po wódce, puszki po piwie, jakiś zgniły owoc. Nawet majtki prawdopodobnie przez wiatr na trawnik rzucone. A na drzewach zamiast liści worki foliowe, potargane zimową zawieruchą uzupełniają miejski pejzaż.
Ale nie narzekam. Po trzech godzinach snu z przerwami, przedrzemanych po ostatniej nocnej zmianie. Dzisiaj celowo budzika nie nastawiałem, aby wyspać się w końcu jak należy! No i się nie wyspałem. Optymizmu mi jednak nie zabrakło. Bo on we mnie ciągle drzemie. Co prawda niemrawy jest jakiś, rachityczny lecz za to nie udawany. Dlatego na dzień dobry – poranna kawka z ekspresu, jaki powrócił z naprawy za którą zapłaciliśmy, że ho, ho! Dotarł z rozwaloną obudową. Ale kawę mieli, wypuszczając przy tym z siebie parę jak stara lokomotywa. To chyba jakieś efekty specjalne. Pewnie dodane od naprawiacza gratis! A przede mną kolejny piękny dzień. Dlatego ogarnę bazę. Zrobię potrawkę z kurczaka w warzywach. Napiszę kilka słów o Don Juanie i nacieszę się życiem po swojemu!
Oldboy65