Czy można cieszyć się życiem po 80-tce?
Gdyby na literacki ring wyszedł Zygmunt Miłoszewski z zamiarem zmierzenia się na słowa ze słynnym, światowej klasy powieściopisarzem, a ja będąc chwilowym konferansjerem bokserskim zapowiadałbym walkę. Zawołałbym głośno i doniośle, jak słynny Michael Buffer; „Let’s get ready to rumble!!!” I rozpoczęłaby się zacięta łomotanina.
Tylko tyle mam do napisania, po przeczytaniu „Jak zawsze” Zygmunta Miłoszewskiego. Powieści o przemijaniu, podsumowaniu życia o optymistycznym spojrzeniu na starość oraz o chęci bycia na świecie, mimo nieuchronnie wygasającego organizmu. Pięknie napisane! „Komedia ironiczno – romantyczna o parze, która dostała szansę przeżycia jeszcze raz swojej miłości…” – takie słowa widnieją na odwrocie książki.
Nie boję się śmierci, lecz niedołęstwa, na przykład tego, że nie będę mógł samodzielnie iść do klozetu. Czasem o tym myślę, ale dopóki można, wolę nacieszyć się życiem i o tym nie myśleć, chociaż moja medyczna krucjata rozpoczęła się znacznie wcześniej niż się spodziewałem: kardiolog, chirurg, okulista, hematolog, USG, EKG itd., itp.
„Jak zawsze” – poniżej fragmencik powieści o tym, że można cieszyć się życiem nawet po 80-tce, ale jeśli komuś życie nie przynosi radości w wieku 20-tu, 30-tu, 40-tu lat, to później nie przyniesie tym bardziej. Ja cieszę się po swojemu. Jestem marudny, czasami zrzędliwy lub wycofany, lecz gdy tylko nadarzy się okazja wyrwać się gdzieś, zobaczyć coś nowego, poznać coś, co nowe i inspirujące, to przełamuję się, bo wiem że warto. Zerknijcie na fragment powieści – to dla Was na zachętę, chociaż lepiej przeczytać całość:
…
„Nie mam pojęcia, co mi strzeliło do głowy, żeby iść do tego sklepu. Trzeba było zamówić przez Internet, i to w kilku rozmiarach, potem bym odesłała. Ale nie mogłam się zdecydować, nie byłam pewna, czy dobrze przeliczam tabele rozmiarów i zrobiło się za późno na wysyłkę…
– Taaak?
Jasna, żadne „czym mogę służyć?” albo „w czym mogę pani pomóc?” Bardziej „taaak, zgubiła się pani? Taaak, pokazać drogę do apteki? A może do toalety?” Taaak?”.
Miałam ochotę uciec i kosztowało mnie to sporo wysiłku, żeby podreptać w stronę kontuaru.
– Szukam czegoś sexy – powiedziałam.
Panienka, na moje oko w wieku gdzieś między porodówką a gimnazjum, aż wyszła zza lady i załamała ręce. Brakowało tylko, żeby zawołała „olaboga!” i się przeżegnała.
Przez chwilę szukała słów.
– Na prezent?
– Na prezent dla mnie.
– Rozumiem.
I zamilkła, jakby po zrozumieniu czegokolwiek musiała chwilę odpocząć, taki wysiłek, że olaboga…
– Jak bardzo sexy?
– Tak bardzo sexy, żeby stanął osiemdziesięciotrzylatkowi. Ekstremalnie sexy.
– Rozumiem.
I znowu się zawiesiła. Żal mi się zrobiło dziewczyny.
– Proszę pani – powiedziałam tonem miłej babci z prowincji. – To nie żart. Wolałabym pójść prosto do przymierzalni, ale zamiast tego wyjaśnię. Ja mam siedemdziesiąt osiem lat, a mój mąż osiemdziesiąt trzy. Dziś mija dokładnie pięćdziesiąt lat od dnia, kiedy pierwszy raz uprawialiśmy seks. Uprawia pani seks?
– Słucham?
Chyba nie potrafiłam powiedzieć tego prościej, więc dałam jej chwilkę.
– Prawdę mówiąc to jeszcze nie – wydusiła w końcu.
– Cieszę się, że ma pani ten cudowny moment przed sobą. Ale teraz proszę odwołać się do swojej teoretycznej wiedzy na ten temat i spróbować mnie zrozumieć. Mam dziś z mężem bardzo ważną rocznicę i wiem, że on zrobi wszystko, żeby stanąć na wysokości zadania. Na pewno się szprycuje jakąś chemią i mam nadzieję, że to wszystko przeżyje, ale bardzo chciałabym mu pomóc. Dać jakiś bodziec. Mężczyźni są prości w obsłudze, zobaczy pani, ich serce może zasilić w krew tylko jeden ważny organ naraz. Kawałek czerwonej koronki i dostaną erekcji nawet w przeręblu, można wtedy dawać do podpisu akty notarialne. Dom, samochód, na co tam pani będzie miała ochotę.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
– Mówiąc wprost – kontynuowałam – musi mi pani znaleźć coś, w czym będę wyglądała jak mokry sen każdego fetyszysty fantazjującego o starych, pomarszczonych babach…”
….
Zakupy i podsumowanie: „… Dobrałam jeszcze pończochy i zapłaciłam absolutnie astronomiczną sumę; jakby to przeliczyć na gramy, to pewnie ten towar kosztowałby więcej niż kokaina.
– Dziękuję i zapraszamy ponownie – wyrecytowała dziewczyna, podając mi pakunki i dodała: Super pani jest. Chciałabym, żeby moja babcia była taka. To znaczy gdyby żyła, tak?
Cóż było robić. Uśmiechnęłam się miło na pożegnanie.”….
Oldboy65