Drugi dzień kwarantanny minął jak jedna chwila!
Ten dzień do południa spędziłem bardzo aktywnie z telefonem przy uchu w oczekiwaniu na kolejne połączenie i następne mgliste informacje dotyczące uzyskania stosownego dokumentu dla pracodawcy, usprawiedliwiającego moją nieobecność w pracy, w okresie 14 dniowej przymusowej kwarantanny.
W Celu uzyskania informacji dzwoniłem do NFZ-tu, Sanepidu, mojej firmy i w końcu do Przychodni Zdrowia. Po kilku godzinach wydzwaniania tu i ówdzie, otrzymałem L4, wystawione przez panią lekarkę na podstawie telefonicznej konsultacji, które drogą elektroniczną wysłała do mojego zakładu pracy. Ufff!!! Mnie się udało, lecz znajomemu z drugiego końca Polski, mieszkającego w mniejszej miejscowości – NIE! Ale za to został sprawdzony przez Policję, czy grzecznie siedzi z żoną w domu, czy nie słuchając zaleceń, ruszył na miasto! Mam nadzieję, że moje informacje pomogą mu jutro w załatwieniu usprawiedliwienia, ale to drugi koniec kraju, a tam wg kolegi, dezinformacja dotycząca procedur związanych z koronowirusem jest jeszcze gorsza niż u mnie.
Co tam jeszcze? Nie wiem, czy przebywanie przez 14 dni – 24 godziny na dobę z Małżonką, na powierzchni zaledwie 50m² nie wpłynie negatywnie na nasze pożycie, ale dwa pierwsze dni minęły błyskawicznie i prawie bezkonfliktowo, więc może nie będzie tak źle.
Ja na pewno nudził się nie będę, gdyż nie mam tego w zwyczaju. Postanowiłem nadrobić zaległości na blogu, ponieważ wiele ciekawych spraw mam do opisania i może tym razem zdążę to zrobić, zanim dojdzie coś nowego, co zawładnie moim umysłem, odciągając mnie od Teneryfy na zawsze, lub sięgnę po jedną z wielu książek do przeczytania, tworzących coraz większy stos na mojej komodzie!
Dla mnie wyprawa w nowe miejsce, to nie tylko chodzenie po górach, gdyż lubię w miarę możliwości dowiedzieć się czegoś więcej o nowych terenach, ludziach tam mieszkających, historii, lokalnej kuchni i innych sprawach. Tym razem była to wyprawa typowo trekkingowa, dlatego czasu na inne sprawy niż chodzenie po górach było bardzo niewiele, ponieważ ruszaliśmy w trasy o godzinie 8:30-9:00, a wracaliśmy najwcześniej o 18:00 Ale zapoznanie się ze smakiem kawy baraquitto, miejscowym piwem kraftowym, specyficznym rumem, zwanym Ron Miel, będącym ciekawą mieszanką rumu i miodu o mocy 20-30 procent, również było warte zajrzenia na tą malowniczą wyspę, że nie wspomnę o winie ze szczepu malvasia, zwanego w XVII wieku w Polsce – małmazją, czyli słodkim winem ulubionym przez polską szlachtę, z którego produkcji na wielką skalę, słynęły wówczas głównie Wyspy Kanaryjskie i Madera.
Oldoby65