Gra o tron – nie ufaj nikomu!

Gra o tron – nie ufaj nikomu!

26 kwietnia, 2020 0 By oldboy

Być może skończyliście przerabiać ten film wiele miesięcy temu, a jeśli nie to żałujcie. Ja na serial „Gra o tron” spoglądałem spode łba latami i nie wzbudził on mojego zainteresowania z jednego powodu. Lubię takie historie, ale nie chciałem angażować się emocjonalnie w długą filmową kabałę. Dopiero teraz, gdy dopadła mnie korono-depresja, raczyłem łaskawie spojrzeć na Grę, a później przyjrzeć się dokładniej, wreszcie zaangażować się mocniej, by na końcu zostać wchłoniętym przez czarodziejskie moce opowieści.

Była to bajka dla dorosłych – smoki czarodziejskie moce oraz nieumarli pragnący zawładnąć światem i na tych akcentach kończy się baśniowa opowieść o zmyślonym świecie, na którym królują ludzkie instynkty oraz emocje, zarówno te złe jak i te dobre. Dokładnie takie jak w realnym świecie, gdyż jest to bajka dla dorosłych i może dlatego więcej w niej zła niż dobra, nienawiści niż miłości, zdrady zamiast wierności. Była to odbitka naszej szarej rzeczywistości, rzucona w wir mitycznego świata, który podobno gdzieś tam, albo zupełnie gdzie indziej istniał naprawdę, bo zła było w nim po szyję.

Pokochałem świat który w tajemniczy sposób stał mi się znany, a do zupełnie obcych ludzi, podobno zmyślonych, poczułem przywiązanie. Szkoda, że owo przywiązanie nie ma przełożenia na to, co dzieje się w rzeczywistości. A może ma, tylko nie dla mnie? Może w realnym świecie za mało się przykładam, ponieważ nie chcę lub nie potrafię? Może łatwiej polubić kogoś, kto nie istnieje, niż kogoś kto z krwi i kości stoi tuż obok nas? Bo na co dzień może okazać się bardziej uciążliwy niż przydatny, odwzajemniając nam tym samym, czyli dystansem a nawet niechęcią.

Osiem sezonów, 73 części i tylko mentalny kryzys zmusił mnie do obejrzenia serialu, na który wcześniej patrzyłem niechętnie, ale było warto wylogować się z doczesnego życia na 2-3 godziny, każdego dnia. Zapomnieć o histerii, która nie ma żadnego pokrycia z tym, co naprawdę się dzieje.

Treść serialu pewnie znacie, ale na wszelki wypadek: „Kilka rodzin szlacheckich walczy o panowanie nad ziemiami krainy Westeros. Polityczne intrygi są na porządku dziennym. Robert Baratheon – król Siedmiu Królestw, prosi swojego starego przyjaciela, Eddarda Starka, by służył jako jego główny doradca – namiestnik. Ten podejrzewając, że poprzednik na tym stanowisku został zamordowany, niechętnie przyjmuje propozycję. Okazuje się, że przejęcie tronu planuje kilka rodzin. Lannisterowie – rodzina królowej, staje się podejrzana o podstępne knucie spisku. Po drugiej stronie morza pozbawieni władzy ostatni przedstawiciele poprzednio rządzącego rodu Targaryenów, również zamierzają odzyskać kontrolę nad królestwem. Narastający konflikt pomiędzy rodzinami, do którego włączają się inne rody, prowadzi do wojny. W międzyczasie na dalekiej północy budzi się pradawne zło. W zamieszaniu pełnym walk oraz konfliktów tylko nieliczne oddziały utworzone przez wyrzutków, zwane Nocną Strażą stoją pomiędzy królestwem ludzi, a niebezpieczeństwem kryjącym się poza nim, na niebezpiecznych i nieznanych terenach dalekiej Północy.”

Wciągnęła mnie ta niesłychanie sprawnie poprowadzona, wielowątkowa opowieść, ze scenografią doprowadzoną do perfekcji. W której przyłożono się do najdrobniejszych elementów, chociaż podobno były wpadki, których ja nigdy nie doszukuję się w żadnym filmie.

Spośród wielu bohaterów najbardziej podobał mi się ten najmniejszy – 135cm facet – Peter Dinklage, wcielający się w rolę Tyriona Lannistera. Wystąpił On aż w 66 odcinkach – 73 częściowego serialu. Drugą osobą była Emilia Clark – filmowa Daenerys Targaryen (Matka Smoków) Zaimponowała mi nie tylko swoją rolą, ale również tym co przerabiała w swoim życiu prywatnym, przechodząc poważne operacje ratujące jej życie. Zazdroszczę ludziom hartu ducha, którego ja nie posiadam, a Emilia ma pod dostatkiem. Co ja będę Wam opowiadał – znalazłem na YT ciekawy materiał na ten temat.

Ostatnio niepotrzebnie wczytuję się w komentarze dotyczące wielu spraw i w przypadku oceny gry wielu aktorów serialu, również to zrobiłem – niestety i jak zwykle z wieloma ocenami się nie zgadzam, bo według mnie wynikają z niezrozumienia tematu, a dokładnie z niezrozumienia roli jaką odtwarzali niektórzy aktorzy, moim zdaniem w taki sposób w jaki powinni to zrobić.

Na szczególną uwagę zasługuje również Alfie Allen, filmowy Theon Greyjoy. Według mnie jego rola była najbardziej wymagająca w całym serialu, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości i spisał się wspaniale.

Serial zrobił na mnie ogromne wrażenie, za scenografię dopracowaną niemal do perfekcji, w której wykorzystano zabytkowe obiekty uzupełniając je cyfrowymi dodatkami, podobnie było również w plenerze. Kostiumy to prawdziwy majstersztyk, bo oprócz wypucowanych zbroi, były również uszkodzone – zniszczone walką, a skórzane odzienie, nie wyglądało, jakby ktoś uszył je dzień wcześniej, ale było widać na nich zużycie itp. elementy sugerujące, że są to stroje długotrwale używane.

Nie jestem filmoznawcą, dlatego wolę się nie rozpisywać, nieudolnie naśladując fachowców, ale w miejsce mojego przysłowiowego: blablabla, dodaję cztery filmiki z YT – jako lepsze uzupełnienie tego co napisałem. Pierwszy dotyczący problemów zdrowotnych Emilii Clarke, które dopadły aktorkę w trakcie realizacji serialu, drugi to porównanie fikcji literackiej z prawdziwą historią, a trzeci prezentuje niesamowite miejscówki serialowej scenerii (jest jeszcze kilka odcinków na ten temat) i dodatek – śpiewająca ekipa filmowa (wspierana przez moją ulubioną kapelę Coldplay) – warto posłuchać.

Podsumowując dodam, iż żałuję, bardzo żałuję tego, że oglądałem po 2-4 odcinki serialu każdego dnia, pozbywając się w ten sposób przyjemności oglądania „Gry o tron” przez kilka miesięcy…

Oldboy65